Zamykające się drzwi

"Zamknijcie drzwi do kaplicy" - ogłasza w pierwszej scenie Guślarz, zgodnie z tekstem Mickiewicza. Żądanie zamknięcia, gesty odgradzania i izolowania są jednym z głównych motywów spektaklu, wszystko co potem dzieje się w toku akcji jest konsekwencją wyznaczania granic przez grupy i jednostki, wykluczania jednych przez drugich.

Bydgoski spektakl "Mickiewicz. Dziady. Performance" w sobotę i niedzielę otworzy Warszawskie Spotkania Teatralne. Jeśli domaga się teatralnej odpowiedzi pytanie o to, co jest jeszcze do odkrycia w tak wielokrotnie czytanym i wystawianym tekście, to bez wątpienia propozycja Pawła Wodzińskiego godna jest uwagi.

Sam tytuł nie został rozbudowany przypadkowo. Ta trójczłonowa konstelacja wskazuje na horyzont zainteresowań reżysera - to już nie tylko sam dramat, ale i figura poety, jego rola w budowaniu zbiorowej wyobraźni historycznej Polaków oraz samej kategorii polskości. Perfomance - zamykający stawkę - to deklaracja. Termin, który w ostatnich latach zrobił oszałamiającą karierę pojawia się tu jako znak interpretacyjny. Wodziński opowiada o dziadach jako o performansie zbiorowej tożsamości, demaskując i pokazując strategię budowania siły, produkowania poczucia przynależności i polityki narodowo-historycznej Polski. Centralnym hasłem okazuje się tu kwestia bycia wykluczonym i wykluczania - jak się wydaje kategoria, której nie da się pominąć w rozmowie o tożsamościach polskich.

"Zamknijcie drzwi do kaplicy" - ogłasza w pierwszej scenie Guślarz, zgodnie z tekstem Mickiewicza. Żądanie zamknięcia, gesty odgradzania i izolowania są jednym z głównych motywów spektaklu, wszystko co potem dzieje się w toku akcji jest konsekwencją wyznaczania granic przez grupy i jednostki, wykluczania jednych przez drugich. Od prostych, nieznośnie namnożonych na scenie rekwizytów, takich jak żelazne bramki, worki z piaskiem służące do budowania przeciwpowodziowego wału czy taśmy policyjne, po pełne dynamiki i agresji choreografie jak choćby scena wypędzania upiora. W tym zbiorowym, niezwykle mocnym obrazie szerokie, histeryczne, koliste zamachy, które wprawiają w szalony lot garnki, pokrywki, krzesła i wszystko, co znajdzie się na drodze odprawiających obrzęd, tworzą pole energetyczne, jakieś epicentrum trąby powietrznej, niedopuszczającej w swój obręb żadnego elementu, który wydaje jej się obcy, wrogi, zagrażający.

W programie do spektaklu Michał Kuziak, historyk literatury i jeden z ważniejszych współczesnych interpretatorów mickiewiczowskiego dyskursu proponuje, by czytać i widzieć Dziady "jako głos z prowincji, głos z marginesu, głos wykluczonych". Dramat widziany w takiej perspektywie wpisuje się w znacznie szerszą wypowiedź Mickiewicza na temat źródłowości kultury oraz tego, w jaki sposób te źródła lokują się w centrum lub na peryferiach społeczeństwa. Dla wieszcza życiodajne jawi się to, co na marginesie, poza głównym nurtem kultury. "Prowincjonalność jest źródłem mocy". Podmiana, której dokonuje Mickiewicz, czyniący z języka grup marginalizowanych nowy kod kulturowy, jest ruchem w kierunku określenia romantyzmu jako rebelii wykluczonych. "Ci którzy wykluczyli się i ci, którzy zostali wykluczeni z realnego świata procesów historycznych i kulturowych są skazani na bycie performerami" - pisze Kuziak i zwraca uwagę na ten aspekt Dziadów, który wiąże się właśnie z "tworzeniem przez wykluczonych, wykorzenionych, pozbawionych rzeczywistości, żyjących przeszłością" miejsca dla siebie.

Paweł Wodziński i jego zespół traktują więc mickiewiczowski tekst jako swoiste laboratorium, w którym poddają oglądowi historyczne i współczesne gesty oraz język poszczególnych grup, wspólnot, środowisk, stawiających sobie za zadanie określenie tego, czym jest polskość, kto jest prawdziwym Polakiem, a kto już na to miano zasłużyć nie może. Nawiązując z niezwykłą subtelnością i dystansem do współczesnych wydarzeń, takich jak walka o krzyż na Krakowskim Przedmieściu, pokazują, w jaki sposób ciała i ich zbiorowa obecność wytycza teren i tworzy hermetyczne kręgi zamkniętych na siebie społeczności.

Trudno dopatrywać się tu tonu publicystycznego czy oskarżać inscenizację o politykierstwo. Próżno nawet szukać deklaracji - po której stronie opowiadają się twórcy. Raczej chodzi o dekonstrukcję mechanizmów tworzenia tożsamości, performowania wspólnoty, ustanawiania języka i przestrzeni w złudzeniu, że taka a nie inna ich wersja jest jedyną prawdziwą, dopuszczalną, właściwą. Źródeł tych mechanizmów szuka Wodziński w paradygmacie romantycznym, w mickiewiczowskich rozpoznaniach. Jego żywy dialog z tym tekstem pełen jest wyczucia, a jednocześnie bezczelności i odwagi w otwieraniu dramatu na błyski współczesnej rzeczywistości kulturowej. Te błyski, choć spektakl nasycony jest nimi nierównomiernie, sprawiają, że warto znów zmierzyć się z Dziadami, tym razem za pośrednictwem Teatru Polskiego z Bydgoszczy.



Dorota Ogrodzka
Zwierciadlo.pl
27 marca 2012