Zapomniany głos

Gdyby żył, byłby sporą konkurencją dla Mieczysława Fogga. Niestety, tragiczny wypadek przerwał jego dobrze zapowiadającą się karierę. Willa Lentza na swojej scenie teatralnej postanowiła przypomnieć sylwetkę artysty, który po wojnie osiedlił się w Szczecinie.

Kiedy Willa Lentza zadebiutowała jako placówka kulturalna w Szczecinie, postawiła sobie cel, żeby stworzyć scenę teatralną, która stawałaby w szranki z innymi lokalnymi scenami. Zaczęła sięgać po lokalne tematy i osoby, które zapisały się w historii Szczecina. Pomysł trafiony, bo w ten sposób buduje się szczecińska tożsamość, z którą mieszkańcy od zawsze mieli problem, bo obciążeni niemieckim dziedzictwem i odcięci od swoich korzeni, jako pionierzy wszystko tu budowali od nowa.

Tym razem zatem Willa Lentza sięgnęła do biografii Tadeusza Millera, wybitnego polskiego powojennego piosenkarza, który w latach 1946-1947 mieszkał i tworzył w Szczecinie. To właśnie tu rozpoczęła się jego wielka kariera. Karierę artystyczną rozpoczął po II wojnie światowej jako solista rozgłośni szczecińskiej Polskiego Radia. We wrześniu 1946 nawiązał kontakt z Poznańską Fabryką Płyt Gramofonowych Mewa Mieczysława Wejmana i rozpoczął nagrywanie płyt (wydawanych z etykietami „Melodje"). Nagrał około 60 piosenek. Stylem i barwą głosu zbliżony nieco do Mieczysława Fogga, śpiewał również piosenki z jego repertuaru, np. „Jesień" czy „Zapomniana piosenka". Mieszkając na stałe w Szczecinie dojeżdżał na nagrania do Poznania, często motocyklem. I właśnie tragiczny wypadek motocyklowy w lipcu 1947, w trakcie powrotu do domu, położył kres jego dobrze rozwijającej się karierze. Pochowany został na cmentarzu Centralnym w Szczecinie.

Tadeusz Miller ożenił się z Feliksą Keller, zwaną Luną. I to właśnie oni są bohaterami kameralnego przedstawienia w Willi Lentza. To na ich relacji skupia się cała historia. Tak wymyśliła Sylwia Trojanowska, szczecińska pisarka, która jest autorką tekstu.

Sztukę wyreżyserował Arkadiusz Buszko, który stworzył klasyczny, chronologicznie opowiedziany spektakl pokazując ten krótki fragment życia, który bohater spędził z żoną w Szczecinie. Spektakl składa się z krótkich scenek, które dosyć wyrywkowo pokazują życie artysty skupiając się na kluczowych dla jego kariery momentach jak propozycja występu w radiu czy nagrania płyty. Wszystko to przeplatane piosenkami. Dzięki temu spektakl zyskuje dynamizm. Reżyser nie silił się na żadne kombinacje z chronologią, nie było to potrzebne. Zachowała się materia delikatna, jakby utkana z niemal niewidzialnych nitek.

Taki też jest główny bohater. Delikatny, kulturalny, wrażliwy. Taki też jest Kacper Kujawa, młody aktor wcielający się w Tadeusza Millera. Arkadiusz Buszko postawił na młodość i powierzył obie role aktorom związanym z Teatrem Współczesnym w Szczecinie. Kacper Kujawa to był strzał w dziesiątkę. Ma w sobie coś z przedwojennego inteligenta i amanta. A jak zaczesze włosy do tyłu, to wygląda jak wyjęty z innej epoki. Aktor nie musi operować zbyt wieloma środkami, żeby przybliżyć postać Millera. Wystarczy kilka gestów, delikatny uśmiech, czasem łobuzerski, czasem nieśmiały. Taki też jest, kiedy opowiada o swoich sukcesach żonie – nieśmiały, jakby nie do końca wierzył w to, co się dzieje. A działo się sporo, bo Tadeusz Miller po wojnie dorównywał popularnością Mieczysławowi Foggowi. Po jego płyty ustawiały się długie kolejki. Kacper Kujawa aktorsko wypada bardzo dobrze, natomiast trochę słabiej wokalnie, jakby wykonywane przez niego piosenki wymagały dopracowania, mocniejszych akcentów.

Lunę gra Maria Wójtowicz. Kontrastowo, energicznie, z werwą. Widać, że żona Millera była temperamentną babką. Znakomicie się ogląda sceny, w których aktorka zabarwia swoją postać delikatnym humorem, jak na przykład czytanie listu od fanki męża. Maria Wójtowicz już w przedstawieniach Teatru Współczesnego pokazała, że ma wielki talent, a tutaj tylko to potwierdziła. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że ukradła show swojemu koledze, bo mam wrażenie, że to ona niesie ten spektakl, i nie jest to opinia odosobniona.

Za muzykę odpowiada Piotr Klimek, który odkurzył stare przeboje, nadał im nowoczesny sznyt i sprawił, że nabraliśmy ochoty, żeby gdzieś w zaciszu domowym do nich powrócić.

Duet Agnieszka Miluniec i Maciej Osmycki stworzył prostą scenografię, która ukazuje symbolicznie wnętrze powojennego mieszkania dwójki inteligentów na dorobku. Monika Boska – Nowakowska dodała do tego kostiumy z epoki – spodnie z szerokimi nogawkami, koszula i kamizelka – typowy strój męski z przełomu lat 40. i 50. ubiegłego wieku oraz sukienka w grochy, którą nosi Luna.

W spektaklu pojawiają się również wizualizacje nakręcone z udziałem aktorów w przestrzeni miasta, zapewne w okolicach, które przemierzali główni bohaterowie. Te fragmenty nadają przedstawieniu lekko sentymentalny wymiar. Anna Wiśniewska i Krzysztof Kuźnicki fundują nam podróż w czasie i jest to bardzo udany zabieg.

Tadeusz Miller nie mógł wiedzieć, co się zdarzy w dniu jego śmierci. Podobno przed wyjazdem kilka razy żegnał się z żoną, jak gdyby przeczuwał, że może zdarzyć się coś niedobrego. Ta scena jest pokazana w spektaklu, kiedy bohater cofa się w głąb sceny, a żona zostaje z przodu, jakby to ona miała teraz przejąć główną rolę. Mówią do siebie, ale metaforycznie już się od siebie oddalają, już są w innych światach. Ja bym na tej scenie zakończyła spektakl. Wszystko, co następuje później, jest już zbyt dosłowne i chyba niepotrzebne.
Najważniejsze, że spektakl przywraca pamięć o zapomnianym, wielkim artyście, a dzięki warstwie wokalnej także utwory, które wykonywał.
I brawo dla Willi Lentza za podejmowanie takich inicjatyw.
__

Obsada: Tadeusz Miller - Kacper Kujawa, Luna Miller - Maria Wójtowicz, zespół: akordeon - Roman Rydz, fortepian - Rafał Kowalczyk, wiolonczela - Kamila Łuczka.
Scenariusz: Sylwia Trojanowska, reżyseria: Arkadiusz Buszko, kierownictwo muzyczne: Piotr Klimek, scenografia: Agnieszka Miluniec i Maciej Osmycki, kostiumy: Monika Boska – Nowakowska, wizuale: Anna Wiśniewska i Krzysztof Kuźnicki, kierownictwo produkcji: Jagoda Ł. Kimber, zdjęcia: Dagna Drążkiewicz.

Premiera 29 maja 2025.



Małgorzata Klimczak
Dziennik Teatralny Zachodniopomorskie
7 czerwca 2025
Portrety
Arkadiusz Buszko