Zasłużony

Wydawnictwo nosi tytuł stricte informacyjny - „Jan Dorman i jego teatr dzisiaj". I rzeczywiście, po przeczytaniu książki - starannie wydanej przez Teatr Dzieci Zagłębia w Będzinie - zainteresowani działaniami tego niezwykłego artysty mogą czuć się usatysfakcjonowani. Liczbą podanych wiadomości, ich usystematyzowaniem i analizą różnych form aktywności twórczej i popularyzatorskiej Jana Dormana.

Wbrew pierwszemu wrażeniu, nie jest to jednak książka, oferująca wyłącznie zbiór suchych faktów. W wypowiedziach specjalistów, których prace złożyły się na spory tom, łatwo odnaleźć ( w mniejszym lub większym stopniu) nie tyle nawet ich osobiste emocje, co próbę zrozumienia niezwykłego wpływu Dormana na odbiorców jego sztuki. A często także na współpracowników.

Ten trop, być może przypadkowy, jest istotny. Z podstawowego powodu – upływający czas zdaje się mitologizować postać i dorobek Jana Dormana. Nie jest to, oczywiście, postać zapomniana. Powstają kolejne opracowania na temat jego teatru, porządkowaną są archiwa i spuścizna artystyczna. O ile jednak dość łatwo jest zestawić daty i tytuły przedstawień, o tyle trudniej zdefiniować wrażenia, jakich doświadczali ich widzowie. Zwłaszcza ci, stykający się z teatrem Dormana po raz pierwszy. Bez próby uchwycenia mechanizmu interakcji artysty z widownią, za kilkadziesiąt lat jego żywa sztuka, może zamienić się jedynie w „mit Dormana". Piękne, ale na ogół mało treściwe, słowo „mit"...

Rzecz jasna, „wrażenia" nie da rozłożyć na czynniki pierwsze. I autorzy zamieszczonych w książce referatów tego nie czynią. Wykazują natomiast precyzyjnie związek pomiędzy ideami artystycznymi Dormana, a sceniczną praktyką i jego osobistym zaangażowaniem w rozmowę z publicznością.

Andrzej Linert w artykule „Teatr Jana Dormana w świetle wybranych wartości naddanych", analizując elementy widowisk artysty, wykazuje ponad wszelką wątpliwość, że były to spektakle – mimo pozorów(!) pewnej niespójności – zbudowane wokół jasnego autorskiego przesłania. Zgadzam się po stokroć z autorem referatu, gdy pisze „...w trakcie prelekcji poprzedzających widowisko bądź w trakcie dyskusji po spektaklu, Dorman ukierunkowywał recepcję, pobudzając wrażliwość widza i wskazując na różne możliwości odbioru przedstawienia". W tym miejscu pozwolę sobie na osobiste wspomnienie. Z teatrem Dormana spotkałam się po raz pierwszy w połowie lat 60. XX w., jako dziecko. Nie pamiętam tytułu, choć mogłabym go łatwo sprawdzić, bo spektakl mam w oczach. Ale nie sprawdzam, podpisując się pod zdaniem Zbigniewa Osińskiego: „Charakterystyczne, że po jego spektaklach pozostaje w pamięci typ teatru, nie zaś tematyka". Tak właśnie - pamiętam typ teatru i rozmowę z Dormanem, któremu oświadczyliśmy bezceremonialnie, że „kompletnie nic nie rozumiemy". Nie był zaskoczony, ale też niczego nie wyjaśniał. Pytał o nasze skojarzenia, szkolne przeżycia, a nawet o... geometrię (scenografia składała się z prostych figur). Nie wiem jak to zrobił, ale po tej dyskusji obejrzany spektakl stał się dla nas całkowicie czytelny.

Znakomitym dopełnieniem tamtego wspomnienia – a wyjaśnieniem fenomenu prac Dormana dla tych, którzy się z jego teatrem nigdy nie zetknęli – są zamieszczone w omawianym wydawnictwie referaty Ewy Tomaszewskiej. Pierwszy, zatytułowany: „Jan Dorman – wychowawca, inspirator, animator", wskazuje na znaczenie twórcy w rozwijaniu wyobraźni i samodzielności odbioru dzieła teatralnego przez dziecięcego widza. A także w inspirowaniu młodzieży do własnej działalności scenicznej, otwieraniu się na kontrolowane uzewnętrznianie emocji i zwyczajnej radości tworzenia. Powołany przez Jana Dormana Eksperymentalnego Teatru Dziecka to mniej znany (przynajmniej niespecjalistom) obszar zainteresowań artysty, dobrze się więc stało, że znalazł w książce tak obszerne omówienie. Wraz z artykułem „Jan Dorman w Teatrze Dzieci Zagłębia" tej samej autorki stanowi wielostronny, choć bynajmniej nie uładzony „na okoliczność" stulecia urodzin, portret bohatera. Natomiast współczesnym komentarzem do tego, co po nim zostało jest artykuł Elżbiety Lisowskiej pt. „Wpływ Teatru Dzieci Zagłębia na rozwój kulturalny i osobowościowy dzieci z będzińskich przedszkoli i szkół"

I jeszcze jedno. Poszukiwania Jana Dormana (w całej ich ewolucji) zwykliśmy uważać za zjawisko osobne, niewyrastające na żadnej glebie, jakby nieukorzenione w czasie i przestrzeni. Tymczasem, choć w istocie było ono „osobne", to przecież nie pojawiło się znikąd. Dlatego za niezwykle cenne uważam te partie książki, które pokazują w jakim stopniu artysta korzystał z idei współczesnych mu kreatorów „nowego teatru", jak je twórczo przekształcał i jak dochodził do własnej, oryginalnej wizji. Ten proces znakomicie pokazują w swoich referatach: Henryk Jurkowski - „Jan Dorman – nieustająco obecny", Marta Odziomek - „Teatr postdramatyczny Jana Dormana" i Marzenna Wiśniewska -„Dorman, Kantor, Grotowski – przestrzenie spotkania trzech artystów teatru". Spostrzeżenia trojki badaczy nie tylko konkretnie sytuują Dormana w pejzażu polskiego i europejskiego życia teatralnego, ale wiele też mówią o tym dlaczego dziś jego dorobek nie jest aż tak znany, jak na to zasługuje...



Henryka Wach-Malicka
Materiał Teatru
30 listopada 2013
Portrety
Jan Dorman