Zawsze chciałam zagrać Pinokia

Rozmowa z Barbarą Lubos-Święs, aktorką Teatru Śląskiego w Katowicach.

Łukasz Karkoszka/Dziennik Teatralny: Spotykamy się tuż przed premierą spektaklu “Ubu, słowem Polacy”, gdzie gra Pani rolę Ubichy. Kim dla pani jest ta postać? Barbara Lubos-Święs: W pewnej mierze jest to kontynuacja roli Laby Makbet (“Makbet”, reż. H. Baranowski, Teatr Śląski – przyp. red.). Często określa się sztukę właśnie jako “Anty-Makbet”. Z tym, że w “Ubu”, przy całym tragizmie, jest znacznie więcej dowcipu i komediowości. Ubicha jest, dla mnie, kobietą, która nieustannie prowokuje i podsyca nastroje, po to, żeby mąż dostąpił zaszczytów władzy, a ona wraz z nim. W trakcie sztuki okazuje się, że zdobycie upragnionej władzy ma tragiczne konsekwencje dla nich obojga. Jest to kolejna nieprzyjemna postać, którą mam przyjemność grać. Tak naprawdę i Ubicha i Lady Makbet to dla mnie postacie tragiczne, które poniosły życiową klęskę. Ł.K.: A jaka będzie pani Ubicha? B.L-Ś: Jeszcze nie wiem (śmiech) – do premiery mamy jeszcze trochę czasu. Zawsze poszukuję “do końca”. Ogólny rys postaci już jest, ale nadal wnikliwie słucham uwag reżysera i osób, które przychodzą na próby i cały czas coś w tej postaci zmieniam. Laco Adamik przygotowuje całkowicie odmienną inscenizację sztuki Jarry’ego, od tych, które się do tej pory wystawiało. W konsekwencji moja postać jest trochę inaczej prowadzona tzn. w postać Ubichy wpisano więcej dramatyzmu. Ł.K.: A czy nie jest przypadkiem tak, że Ubicha jest w jakiś sposób zaprzeczeniem kobiecości? B.L-Ś.: Właśnie, że nie. Zdziwiłam się, kiedy dostałam propozycję zagrania roli Ubichy. W tej roli osadzano przeważnie aktorki charakterystyczne o określonych warunkach, stąd też wydawało mi się, że ja się do tego kompletnie nie nadaję. Jednak Laco Adamik w swojej koncepcji widział Ubichę całkowicie inną.. Ubicha jest tutaj przede wszystkim młodsza, bardziej kobieca i taka, powiedziałbym, zwyczajna. Staram się ten zamysł reżyserski realizować. W naszym przedstawieniu Ubicha traktuje swojego męża prawie jak ojca. Z jednej strony wzbudza on w niej strach, a z drugiej strony nie boi się nim kierować i manipulować. Ocenę tego, jaka jest Ubicha pozostawiam widzowi. Ł.K.: W pani dorobku znajduje się również rola całkowicie innej kobiety – Edyty Stein. Skąd pomysł, by na warsztat wziąć życie, obecnie już świętej? B.L-Ś.: Ten monodram powstał już bardzo dawno temu (“Kamień. Rzecz o Edycie Stein”, premiera 2001 rok – przyp. red.). Dwie zaprzyjaźnione filozofki i jednocześnie autorki tej sztuki - Aneta Więcek i Elżbieta Więcek, zaproponowały mi bym wcieliła się w postać Edyty Stein. Muszę przyznać, że było to karkołomne zadanie. Jego trudność w dużej mierze polega na tym, że gram tam Edytę Stein w różnych okresach jej życia: gdy była małą dziewczynkę, później dojrzałą kobietę, czy też w chwili umierania. Poza tym, sztuka jest bardzo skomplikowanie napisana. Aczkolwiek dzięki bardzo ciekawej scenografii i światłu, które wyznacza pewne plany i różne miejsca akcji udało się w pełni wychwycić całą metafizykę i złożoność tej postaci. Bardzo się cieszę, że ciągle mogę grać ten monodram. Ł.K.: Powiedziała Pani o swoim monodramie: jest to spektakl, z którym chyba będę się starzeć, ponieważ im będę starsza, tym będzie lepiej dla granej postaci. B.L.Ś: Zgadza się. Jest taka zasada w teatrze, że łatwiej jest grać osobie starszej postać dużą młodszą, czy wręcz postać dziecka niż odwrotnie, kiedy to młody aktor ma zagrać starszą osobę. Dlatego też - zgodnie z tą zasadą - wraz z wiekiem, będzie mi łatwiej grać dojrzałą Edytę Stein, tym bardziej, że przez większa część sztuki opowiada jednak o losach Edyty jako dojrzałej kobiety. A przy tym, jest to tak skomplikowana postać, że bagaż moich życiowych doświadczeń będzie wpływać na jej korzyść. Ł.K.: Teatr to dla pani świątynia sztuki... B.L.Ś.: Uwielbiam magię teatru. Wielokrotnie miałam przyjemność być na planie filmowym, co było dla mnie niesamowitą przygodą, ale to jednak teatr jest mi zdecydowanie bliższy. Podstawowa różnica pojawia się już choćby na etapie przygotowani roli. W teatrze najważniejszy jest właśnie etap przygotowywania roli, który trwa dwa, trzy miesiące, a czasem znacznie dłużej. Ów proces tworzenia, wręcz kreowania nowego człowieka jest szalenie interesujący. Jest to tylko i wyłącznie moja wędrówka, moja praca, oczywiście przy współpracy reżyserskiej i kolegów aktorów. W teatrze jest intymność pracy - bycia ze sobą i ze swoją postacią. Natomiast na planie filmowym wszystko się dzieje “tu i teraz”. Ł.K.: Od zawsze chciała pani zostać aktorką? B.L.Ś: Nie, ja zawsze chciałam być lekarką. Jednak fakt, że nie byłam najlepsza z matematyki, fizyki i chemii, zdyskwalifikował to moje marzenie. Później chciałam być pielęgniarką, ale okazało się, że boję się widoku krwi. W szkole mieliśmy swój kabaret, do którego pisaliśmy własne teksty. Jeździliśmy także z naszymi programami po całej Polsce. A co najważniejsze, cały czas żyliśmy tą atmosferą. Występy na scenie dawały mi ogromnie dużo radości i satysfakcji, tak więc postanowiłam spróbować zdawać do szkoły aktorskiej. I tak to się zaczęło. Ł.K.: A czy jest może jakaś wymarzona rola, którą chciałaby pani zagrać? B.L.Ś.: Nie mam jakieś jednej sprecyzowanej roli, którą chciałabym zagrać. Każde zadanie aktorskie może być ciekawe. Bardzo chciałabym zagrać jakąś postać z bajki. Zawsze chciałam zagrać Pinokia, teraz już jest na to za późno (śmiech). Nigdy nie zapomnę jak graliśmy Calineczkę. Była to dla mnie niesamowita przygoda. Grałam wtedy wiele postaci: począwszy od źdźbła trawy, liścia, ptaka, żabę, aż do żmii. A jeśli chodzi o wielkie role, to jeśli przyjdą, to zagram je z wielką przyjemnością. Ł.K.: Jest trema przed wielkim dniem premiery? B.L.Ś.: Zawsze przed występem mam tremę. A przed tą premierą jest ona tym większa, że wracam na scenę po prawie półtorarocznej przerwę. Ta pierwsza konfrontacja z publicznością, po tak długiej przerwie, będzie trochę bolesna (śmiech). Ł.K.: Trzymam kciuki za premierę. Dziękuję za rozmowę. Barbara Lubos-Święs. Aktorka. Absolwentka Wydziału Aktorskiego i Pantomimicznego PWST we Wrocławiu. Po ukończeniu studiów podjęła pracę w Teatrze Rozrywki w Chorzowie. W latach 1998-2005 związana z Teatrem Zagłębia w Sosnowcu. Od roku 2005 aktorka Teatru Śląskiego w Katowicach.

Łukasz Karkoszka
Dziennik Teatralny
16 maja 2008
Portrety
Barbara Lubos