Zbiorowe samobójstwo

"Ślepcy" otwierający OFF Nowy, czyli scenę offową Teatru Nowego, to bardzo enigmatyczny eksperyment teatralny, którego zrozumienie dane było nielicznym. Przez cały spektakl publiczność rozglądała się nerwowo, rozpaczliwie próbując wydobyć z padających ze sceny słów jakiś trop interpretacyjny, jednak większość widzów opuściła salę wyraźnie zdezorientowana. Przedstawienie, które miało być refleksją na temat kultury masowej, było jedynie niezrozumiałym widowiskiem.

Wzrok zajmujących miejsca widzów w pierwszej kolejności przykuwa ludzki embrion zanurzony w wodzie wypełniającej wąski, przezroczysty walec. Naprzeciw publiczności znajduje się coś w rodzaju drugiej widowni wypełnionej jedynie sześcioma krzesłami, na których siedzą ubrani w stroje kąpielowe bohaterowie, którzy na naszych oczach ubierają się w białe uniformy. Przestrzeń gry wyznaczona została przez projekcje wideo - na podłodze wyświetlane są portrety nagich postaci, podłoże staje się zatem ekranem wyznaczającym przestrzeń życiową sześciorga noszących ciemne okulary ślepców. Bohaterowie nie wiedzą, gdzie się znajdują, być może jest to odcięta od świata wyspa, co do tego nikt nie ma jednak pewności. Poza światem ślepców znajdują się dwie postaci - Wariatka (Malwina Irek) i On (Adam Łoniewski). Para prowadzi ze sobą rozmowy opierające się na przerzucaniu się psychologicznymi formułkami - oboje próbują zdefiniować parametry percepcji człowieka, zastanawiają się m.in. nad tym, czy wzrost świadomości wzrokowej idzie w parze z ogólnym rozwojem człowieka. Relacja kobiety i mężczyzny pełna jest seksualnego napięcia - początkowo to on stara się umieść kobietę, chwilę później sytuacja się odwraca. Mężczyzna snuje się wokół ślepców wygłaszając kolejne frazesy, zastanawia się m.in. nad paradoksem teraźniejszości, której nie posiadamy, choć w niej tkwimy. Ostatecznie podchodzi do zanurzonego w wodzie embriona i zadaje kolejne pytania. Skoro człowiek jest kombinacją elementów fizycznych i umysłowych, czy osoby niewidome opowiadają historię obrazami, czy słowami? I czy łatwo przychodzi im snucie opowieści? Pytania pozostawiono bez odpowiedzi. 

Trudno nadać sens jakiemukolwiek z zastosowanych w spektaklu zabiegów. Niezrozumiała pozostaje relacja pomiędzy uwięzionymi w świetlnym kwadracie ślepcami, a postaciami na zewnątrz, trudno także pojąć, co łączy Obserwatora i Wariatkę. Przykuwający wzrok embrion pozostaje nieruchomy przez cały spektakl, jego funkcja także pozostaje zagadką. Przez godzinę postaci serwują publiczności niezrozumiałe dialogi, które po kilku minutach męczą widza, nie potrafiącego znaleźć żadnego punktu odniesienia dla wypowiadanych słów. Określenie znaczenia oglądanych obrazów jest trudne nawet wtedy, gdy zapoznamy się z informacją dotycząca spektaklu, który twórcy streścili w następujących słowach: „Wykrojona z przestrzeni nieskazitelna biel. Atrakcyjne młode osoby, szlachetni dojrzali mężczyźni. Szukają między sobą porozumienia, zawierają pakty, prowokują, uwodzą. Obserwator, który interesuje się ich spotkaniem. Chcą prawdy czy bezpiecznej iluzji? Otaczające ich obrazy, przenikają, a zarazem eksploatują swoich odbiorców, infekując ich wzajemne postrzeganie. Bo obraz nie nawiązuje żywego kontaktu z oglądającym, który podobnie postępuje z innymi, powodując dezintegrację relacji. To spektakl o kulturze masowej, która pozornie przybliżając świat, oddziela nas od ludzi”. W tym wypadku doszło do zupełnego oddzielenia widza od aktora - zajmujących tę samą przestrzeń ludzi podzieliła trudna do pokonania bariera niezrozumienia. Klamrą kompozycyjną spektaklu staje się scena, w której postaci zdejmują białe uniformy, wracając do strojów kąpielowych, w których znajdowali się na początku. To jedyny sygnał, że przedstawienie dobiega końca - równie dobrze mogłoby trwać jeszcze godzinę, lub skończyć się w połowie, ponieważ z rozwoju akcji właściwie nic nie wynika.

Otwarcie nowej sceny, na której prezentowany będzie nieco inny repertuar samo w sobie jest zjawiskiem pozytywnym, niekoniecznie jednak muszą to być przedstawienia tego typu. „Ślepców” wyreżyserował zespół pod kierownictwem Marka Strąkowskiego, jednak reżyseria zbiorowa nie wyszła spektaklowi na dobre. To raczej zbiorowe teatralne samobójstwo popełnione z bezsilności wobec materii, z którą przyszło się zmierzyć twórcom.



Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
27 marca 2010
Spektakle
Ślepcy