Zdarzyć się może wszystko (kiedy starasz się o dziecko – i o spektakl)
Jaki jest klucz do dobrej farsy? Przez ile drzwi trzeba przejść, by do niej dojść? Iloma trzasnąć? Ile wyważyć? Ile uchylić? I co zastaniemy w środku?Zdarzyć się może wszystko (kiedy starasz się o dziecko – i o spektakl)
Jaki jest klucz do dobrej farsy? Przez ile drzwi trzeba przejść, by do niej dojść? Iloma trzasnąć? Ile wyważyć? Ile uchylić? I co zastaniemy w środku?
W poświąteczny wtorek dane mi było zajrzeć do „Rodziny Kerwoodów", zamieszkałej w Chorzowie, przy ul. Marii Konopnickiej 1, nad którą czuwa Aleksandra Gajewska. Ze swojej strony zapewniam, że nie pojawiłam się tam z tak oceniającym i surowym okiem, jakim przenikliwie świdruje młode małżeństwo (Jarosław Czarnecki, Aleksandra Dyjas) Pani Potter (Maria Meyer/Ewa Grysko), bo nic, co ludzkie, nie jest mi obce.
Patrzyłam więc na ten dom i na tę rodzinem okiem życzliwym, otwartym i wdzięcznym za wpuszczenie mnie przez tę konferencyjną dziurkę od klucza na kilka scen z życia. Bo to w końcu rodzina teatralna. A w niej czuję się jak w domu. I rozumiem, że tworzenie spektaklu bywa czasem karkołomne jak staranie się o dziecko.
Podnosząca się kurtyna gaworzy i zapowiada nowe życie. Czy jesteśmy na nie gotowi? Jakie warunki trzeba spełnić? Co może w tym procesie przeszkadzać? A co pomagać? Jakie są niebezpieczeństwa wychowawcze? Jak ich uniknąć? Lub jak je popełnić umiejętnie?
Ojciec tego teatralnego dziecka, Zbigniew Stryj, proponuje metodę w starym, dobrym stylu: nie chuchać za bardzo, niczego nie udawać, z rozsądkiem zachowywać kary i nagrody – godne i sprawiedliwe, dbać o uporządkowanie i o dyscyplinę. Być uważnym. Kiedy dziecko chce za bardzo robić po swojemu, dostrzegać zagrożenia. I nie pozwolić mu przesadzać. Bo wtedy może nie być tak śmiesznie, żarty się skończą, zalegnie cisza.
Bywa tak, że wszystko jest dokładnie zaplanowane. Dom urządzony. Słodycze i trupy w szafie pochowane. A jednak co chwilę, co pięć minut, zdarza się kataklizm. Kości zostają rzucone. Ziemia się trzęsie. Kogoś wywożą na taczce. Ktoś wije się w tańcu, by robić dobrą minę do wymagającej gry. Ktoś przełyka ślinę. Pot leje się po plecach. Trzeba być gotowym, w całej swojej wewnętrznej i zewnętrznej dyspozycji, na to, że zdarzyć się nam może abolutnie wszystko.
Jednocześnie to, o czym nie wolno w całym tym procesie zapominać – to zaufanie. Do wszystkich domowników, współtworzących teatr. Pamiętać, że chcieć, to móc. Wtedy nie będzie dnia, który byłby stracony.
Moja wizyta, drodzy Państwo – chociaż nie mam nadanych żadnych urzędniczych kompetencji – jak najwspaniałomyślniej zachęca do adopcji biletów. Powody dowolne, i jak najbardziej mogą być choćby tylko natury emocjonalnej.
A co z takiego dziecka wyrośnie? Zobaczą Państwo jako świadkowie narodzin w najbliższy piątek (25 kwietnia 2025r. o godz. 18:30) – podczas premiery w Teatrze Rozrywki.
To dziecko rozrywki powinno dostarczyć. Spodziewajmy się więc po nim wszystkiego najlepszego. Może nam to wynagrodzić.
Bo w teatrze jak w życiu - bez ryzyka (i bez Rozrywki) – nie ma zabawy.
Aleksandra Szablewska
Dziennik Teatralny Górny Śląsk
24 kwietnia 2025