Zderzenie

Sobotnie zderzenie z tańcem współczesnym zderzeniem było zaiste. Artyści - Compagnie Pal Frenak oraz Ferenc Feher - zgotowali na scenie głównej Śląskiego Teatru Tańca prawdziwą niespodziankę - zaskoczenie jednak, w ramach 18. Międzynarodowej Konferencji Tańca Współczesnego i Festiwalu Sztuki Tanecznej, nie należało do tych najprzyjemniejszych

Spektakl z choreografią i muzyką Ferenca Fehera (tańczyli: on sam oraz Balazs Szikas) „Tao Te” stanowił świadectwo odczuwania świata, choć, jak wyznaje artysta, nigdy nie otrzymał on prawdziwego szkolenia tanecznego. Spokojny, wręcz medytacyjny początek zapowiadał zamysł całościowy – nawet spożywanie chleba przebiega w pewnym rytmie. Podobnie każda inna czynność cechuje się swoistą, rytualną rytmicznością – rewelacyjnie w tym względzie sprawdziło się wprowadzenie elementów pantomimy, sztuk walki i teatru fizycznego. Na szczególną uwagę zasługuje także strona dźwiękowa, za którą także odpowiedzialny był Ferenc Feher. Wykorzystanie melodii współczesnej popmuzyki rozrywkowej z uwidocznionym bitem, wybijającym puls świata okazało się doskonałym pomysłem.

Na poły amatorski występ zniósł także pewne typowe dla sztuki sekwencje graniczne – artyści nie weszli w role, nie próbowali nawet. Nie o to szło – oni po prostu chcieli pokazać swoją miłość do tańca i idącą wraz z nią w parze ciężką pracę. Niestety, momentami odnosiło się wrażenie uczestniczenia w pokazie bardziej niż w pomyślanym całościowo spektaklu. Nie warto jednak narzekać – „Tao Te” stanowiło przyjemny kontrast dla drugiego, a w kolejności chronologicznej patrząc: pierwszego, spektaklu.

Dlaczego przedstawienie „The Hidden Man” (Ukryty człowiek) Compagnie Pal Frenak nosi taki a nie inny tytuł pozostaje tajemnicą. W zasadzie bowiem można by je streścić, używając parafrazy znanego hasła encyklopedycznego: mężczyzna jaki jest, każdy widzi. A właściwie mężczyzn pięciu.

Choreografia Pala Frenaka zakładała wykorzystanie niezwykłej sprawności fizycznej, elementów teatru tańca, pokazu mody i sztuki cyrkowej. O tym nadmieniała już informacja zawarta w programie. Tancerze (Laszla Major, Nelsa Reguera, Peter Holoda, Balazs Baranyai, Franyo Viktor), odziani w „kostiumy” Gergely’ego Szabo, wkroczyli na scenę w porywistych rytmach muzyki Fabrice’a Planquette’a. Wykonując akrobacje z użyciem lin, budowali stopniowo pytanie o ich zastosowanie. Cóż owe sznury miałyby znaczyć? Symbolizować linie życie? Może więzy krępujące egzystencjalną wolność? Zagadka nie pozostała nierozwiązana, niestety. Tancerze postanowili ujawnić nagą prawdę, ze szczególnym akcentem na „nagą”. Odpowiedź była tylko jedna: istota leży w geście fallicznym. Gdy zdecydowali się oni tańczyć bez jakiegokolwiek ubrania, słowo tancerze także nabrało dookreślenia. Na całe szczęście są jeszcze rejony, fizyczne i myślowe, gdzie zdjęcie majtek nie jest tożsame z uprawianiem sztuki wysokiej.

Striptiz ten zaskakujący był o tyle, że (po pierwsze) przedstawienie nie miało określonej bariery wiekowej. Publiczność zasilało spore grono małoletniej młodzieży. Oczywiście, widok penisa, zwłaszcza falującego w rytmie tańca, może przynosić satysfakcję. Jego oglądanie w ruchu frykcyjnym dozwolone jest jednak w Polsce od lat osiemnastu.

Z drugiej zaś strony – przesyt nudyzmu, o dziwo, nie wyszedł na dobre płaszczyźnie estetycznej tego tekstu kultury. Nieistotny wydaje się sens, czy próba interpretacji owego pięćdziesięciu minutowego spotkania – nastąpiło całkowite przesunięcie akcentu na stronę wizualną, na oglądanie umięśnionego, a później miejscami także znakomicie ukrwionego mięsa. Wybór formy gejowskiej nagości sprawił, że artyści dobrowolnie pozbawili się twarzy i talentu. Choć tancerze otrzymali przydługie owacje na stojąco, z okrzykami podniecenia i piskami rozemocjonowanych licealistek włącznie, reakcja widowni podczas przerwy, gdy panowie wyszli przed salę, nie istniała. Nikt ich nie poznał. Niepotrzebnie się ubrali.

Compagnie Pal Frenak (Węgry) The hidden man
 Ferenc Feher (Węgry) TAO TE



Anna Gębala
Dziennik Teatralny Katowice
5 lipca 2011