Zdrada w spokojnym domu pastora

Jury Kontaktu będzie miało nie lada problem. Iwona Kempa, reżyserka "Rozmów poufnych" w Teatrze im. Słowackiego w Krakowie, jest dyrektorem artystycznym Teatru Horzycy, który organizuje festiwal. Bez skandalu się nie obejdzie - jej inscenizacja sztuki Bergmana zasługuje na nagrodę.

Ingmar Bergman stworzył całą plejadę silnych postaci kobiecych. Należy do nich Anna z "Rozmów poufnych" - żona pastora, którego zdradza ze studentem teologii. To kobieta wyemancypowana: nie jest kolejnym zasobem mężczyzny, nie daje się sprowadzić do roli matki i posłusznej żony i wyraźnie dominuje nad słabszym partnerem. Zauważa, że kiedy związek gaśnie, gdy brakuje w nim pasji i wzajemnej ciekawości, zamienia się w niezobowiązujące koleżeństwo, które spaja jedynie rodzina i wspólne mieszkanie. Zdradza i oczekuje zrozumienia swoich czynów. Warunkiem rozgrzeszenia jest skrucha i chęć naprawienia skutków przewinienia. Ale Anna nie czuje w sobie winy. Iwona Kempa, która zainscenizowała ten tekst na scenie krakowskiego Teatru im. Słowackiego, mimo to ani nie potępia swojej bohaterki, ani jej nie rozgrzesza.

"Rozmowy poufne" to typowa sztuka Bergmana. Pojawiają się w niej motywy, które powracają w niemal wszystkich artystycznych wypowiedziach wielkiego szwedzkiego reżysera. Akcja dramatu dzieje się w domu pastora - ten dom nie świeci wzorem cnót rodzinnych, za to rozpalają go wielkie namiętności. Kempa błyskotliwie wychwyciła i podkreśliła autobiograficzne perseweracje Bergmana. Szwed, wychowany w rodzinie protestanckiego duchownego, porzucił religię - jego niewiara w Boga podszyta była jednak wieloma wątpliwościami. Tę aksjologiczną niepewność przekazał swoim bohaterom - w "Rozmowach poufnych" nawet duchowni nie są w stanie wyznać, czy wierzą. Pod koniec sztuki w rozmowie, która przypomina krótką katechezę, pastor Jakub opowiada Annie o największym cudzie chrześcijaństwa. Według niego Jezus umarł na krzyżu i nie zmartwychwstał - jego uczniowie rozeszli się w poczuciu całkowitej porażki. Coś jednak się w nich zmieniło, że w ciągu następnych dwóch lat nauki Chrystusa pojawiły się w kilkudziesięciu greckich i rzymskich diasporach w Europie, a jego wyznawcy zaczęli rosnąć w siłę.

"Rozmowy poufne" to też typowa sztuka w dorobku Kempy. Reżyserka stawia na teatr minimalny, w którym więcej odbywa się w sferze słów i relacji między postaciami, niż w działaniach na scenie. Odchodzi od linearnego przedstawiania zdarzeń. Unika też widowiskowości - liczy się tylko aktor i tekst na zacienionej, niemal pustej scenie. Wygląd i opis ruchu scenicznego zredukowała do didaskaliów odczytanych przez aktorów. Najważniejsze motywy - wzorem reżyserów filmowych - kontrapunktuje muzyką. Na ogół sięga po repertuar popularny - tak samo jak w zrealizowanym w Teatrze Horzycy "In Extremis" słychać utwory brytyjskiej grupy Archive. 

Spektakl Kempy niewiele mówi o moralnych konsekwencjach zdrady. Skupia się za to na emocjach zdradzającej, tłumaczy motywy jej działania tak racjonalnie i przekonująco, że jesteśmy skłonni bronić kobiety. To proste przedstawienie jest jak gra na odsłoniętych nerwach - każde poruszenie potęguje jedynie ból. Na polskich scenach rzadko można spotkać spektakl, który z taką intensywnością apeluje do moralności widza.

Widownia Kontaktu dwukrotnie zobaczyła "Warum Warum", który Peter Brook zainscenizował w Schauspielhaus Zürich. Spektakl wybitnego angielskiego reżysera zapowiadał się na największe wydarzenie tegorocznej edycji festiwalu. Miriam Goldschmidt, jedna z ulubionych aktorek Brooka, odpowiada na pytania typu: kto mówi, gdy mówi ktoś inny? Jak można umieścić duchy na scenie? Czy powinniśmy spalić dzieła Szekspira? Jak wychodzić na scenę? Co to znaczy istnieć? Brook ujął w sztuce teksty wielkich rewolucjonistów teatru, jak m.in. Antonin Artaud, Edward Gordon Craig, Charles Dullin, Wsiewołod Meyerhold, Zeami Motokiyo i Szekspir.

Niemal na początku przedstawienia słyszymy, że jest w błędzie ten, kto oczekuje od teatru wielkiej literatury. To znakomita autorecenzja tej sztuki. Tekst, który Peter Brook napisał z Marie-Hélene Estienne, jest naiwny i pretensjonalny. Aktorka chce ujawnić tajemnice swojego artystycznego warsztatu, ale mówi cały czas o rzeczach oczywistych. Nie mówi niczego nowego ani o teatrze, ani o scenie. Ci, którzy spodziewali się poważnej, autotematycznej wypowiedzi o scenie i manifestu artystycznego wielkiego brytyjskiego reżysera, musieli się zawieść. Spektakl doszczętnie pogrążyło zmanierowane aktorstwo.
(ml)



Grzegorz Giedrys
Gazeta Wyborcza Toruń
30 maja 2009
Spektakle
Rozmowy poufne