Zdziw się, stary pryku

Pamiętacie swoją pierwszą reakcję na Teletubisie? Trochę hipnoza, trochę niedowierzanie i nuda. Ale zaraz potem patrzycie na swoje urzeczone dzieci, które z wypiekami na twarzy śledzą spektakularne przygody Tinky Winky robiącej grzankę i tyle po waszych reakcjach.

One się nie liczą po prostu, bo kiedy maluch odkrywa świat to nie ma wiecie kogo we wsi. Drze się w stronę piasku, następnie rzuca się na niego łapkami i pakuje sobie garść ziaren do buzi i to wszystko zjada. To jest właśnie poznawanie świata. I to godzinami tak może jeść piasek i się cieszyć.

A my, stare pryki, się nudzimy. Zadajemy pytania o sens takiego na pozór głupiego eksplorowania wszystkiego naokoło. A dlaczego? Bo sami jesteśmy nudni i niby wszystko wiemy, a w gruncie rzeczy nie wiemy nic, bośmy zapomnieli jak to jest patrzeć na kapiącą wodę z fascynacją. I gramy w te gry na komputerze, gdzie się do Teletubisiów strzela i dziurawi słoneczko z twarzą dzieciora, bo jesteśmy na krawędzi frustracji z nic- nie- rozumienia. Nie umiemy patrzeć, nie umiemy słuchać i dla nas się powinno organizować przymusowe przedstawienia, nie byłby to regres, raczej ostatnia szansa na ratunek.

Od kiedy się wyalienowałam w swojej dorosłości i zaczęłam myśleć przypisami i bibliografią to inaczej patrzę na przedstawienia dla najnajów. Staram się ich oczami zobaczyć rzeczy oczywiste i znowu się zdziwić.

Dzisiaj dziwiłam się kółkami, wodą, kamieniami i kawałkami drzewa. Było mi dobrze.

A do tego grał flecik, prowadził niespiesznie przedstawianie dziwów natury. Nawet ogień był w postaci latareczki, którą można było zgasić dmuchnięciem. Na widowni dzidzie na różnym etapie wiekowym, niektóre zupełnie małe (bo to od pierwszego roku, takie spektakle), a niektóre dość przedszkolne. Była też Dzidzia- Komentator, która siedziała na kolanach taty i głośno referowała akcję na scenie- czerwonym kółku. Wszystko było na wyciągnięcie ręki (a te rączki małe wyciągały się co chwilę, aby coś złowić z rekwizytów i potem trzeba było odbierać z piąstek).

Teatr Atofri z Poznania na podstawie tekstu Maliny Prześlugi. Jak kto nie zna tekstów pani Maliny, to naprawdę niech żałuje. Przeznaczone są głównie dla dzieci, ale jest też coś dla dorosłych. I to nie byle co, bo sztuka nosi tytuł- hit: "Stephenie Moles dziś rano zabiła swojego męża, a potem odpiłowała mu prawą dłoń". Tak tu pisze, żebyście wiedzieli, że akurat ta sztuka Prześlugi to nie dla dzieci, żebyście nie poszli przypadkiem z tymi najnajami.

Bo dla nich jest "Grajkółko". Dwie panie pokazują, trzecia pani gra na flecie. Są kolory, kształty, dźwięki, a na końcu zabawa, czyli panie się kłaniają i mówią magiczne "a teraz zapraszamy dzieci do nas". I dzieciaki jak z procy- wziuu- i do kółkosceny. Panie pokazują, jak płynie niebieska woda w rurce, jak dwa kawałki drewna obijają się o siebie i co się wtedy dzieje.

Dorosły widzu, zdziw się czasem ze swoim dzieckiem. Idź z nim na "Grajkółko", to ci dziecko pokaże, jak się można cieszyć z najprostszych rzeczy. Życzę ci tego, to ci się przyda.



Sylwia Chutnik
Malewarszawskie.blox.pl
3 kwietnia 2012
Spektakle
Grajkółko
Teatry
Teatr Atofri