"Zemsta" inna niż wszystkie

"Pierwszy Kontakt"? Ciekawa i zarazem ryzykowna próba budowania festiwalu w oparciu o dokonania artystów młodych i debiutujących. Nie zawsze to oni są jednak najważniejszymi bohaterami tych przedstawień. Dlaczego? W "Sztuce bez tytułu" Teatru Współczesnego gra debiutanta została przysłonięta wyrazistymi rolami jego starszych kolegów i koleżanek. I nie był to jedyny taki przypadek - twierdzi krytyk teatralny dr Artur Duda z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika

- Zdarzają się jednak niespodzianki, jak Magdalena Laska, która w "Trzech siostrach" Teatru Polskiego swoją grą wybiła się ponad resztę aktorów. Dla mnie ciekawsze są dokonania młodych reżyserów. To oni najmocniej chcą wejść do pierwszej ligi twórców.

Jednym ze spektakli, które ujawnił do tej pory własną osobowość reżysera, była poniedziałkowa "Zemsta" Teatru Dramatycznego im. Jerzego Szaniawskiego w Wałbrzychu. Ci, którzy spodziewali się klasycznego przeniesienia na scenę komedii Aleksandra Fredry, byli mocno zdziwieni. Reżyserka Weronika Szczawińska postawiła bowiem na dość odważną autorską wariację, do której wprowadziła własne teksty. Właściwą część spektaklu rozpoczęło pospieszne streszczenie historii opisanej przez Fredrę w "Zemście". W drugiej przekroczono niewidzialną barierę dzielącą aktorów od widzów, wywracając sztukę niemal na lewą stroną i pokazując jej kuchnię. A wszystko przy stalowych dekoracjach i w czerni.

- Nie było to może udane przedstawienie, ale zwracało uwagę dzięki wyraźnie zaznaczonej ręce reżyserki. Chciała zamanifestować swoją niechęć lub bunt wobec dzieła Fredry, które uchodzi za majstersztyk polskiej komedii - twierdzi dr Artur Duda. - Nie było w tym nic z tradycyjnej "Zemsty". Ten spektakl był na pewno ogromną zabawą dla aktorów i reżyserów. Ale nie wiem, czy dla widzów.



Tomasz Bielicki
Nowości
26 maja 2011