Zemsta najlepiej smakuje.... na balu!

Wielki powrót „Zemsty nietoperza" do Opery Śląskiej

Żona nadobna, acz flirciara, mąż stateczny, ale skory do swawoli, a do tego filuterna pokojówka i przyjaciel sowizdrzał – to prawdziwa mieszanka wybuchowa i przepis na ambaras! „Zemsta nietoperza", która powróciła na deski Opery Śląskiej w Bytomiu to doskonała propozycja na karnawał!

Trzyaktowa operetka powstała 146 lat temu. Libretto, uchodzące za jedno z najlepszych operetkowych dzieł, napisali Karl Haffner i Richard Genee na podstawie wodewilu „Le Reveillon" Henriego Meilhaca i Lodovica Halevy'ego. Z kolei muzykę w zaledwie sześć tygodni skomponował Johann Strauss syn, „król walca" i dyrektor balów na wiedeńskim dworze. Premiera „Zemsty nietoperza" miała miejsce 5 kwietnia 1874 roku w Theater an der Wien w Wiedniu. Natomiast melomani z Warszawy zobaczyli ją 6 listopada 1877 roku. Na deskach Opery Śląskiej dzieło Straussa pojawiło się po raz pierwszy w 1965 roku. Druga jej odsłona miała miejsce 23 stycznia 1993 roku, a 24 stycznia 2020 odbyło się wznowienie kultowego dzieła.

Akcja operetki rozgrywa się w XIX-wiecznym Wiedniu. Osią fabularną jest misternie tkana intryga, która ma poróżnić państwo Eisenstein, ale finalnie prowadzi do zupełnie innego finału... Temperamentny wiedeński finansista Gabriel von Eisenstein minął się z prawdą w zeznaniu rocznym, po czym uderzył poborcę podatkowego i dopuścił się obrazy sądu, żartując z przyjaciela - sędziego. Wymiar sprawiedliwości był nieubłagany. Zasądził 8 dni kary pozbawienia wolności. Kiedy Eisenstein zamartwiał się, że spędzi najbliższe dni za kratkami, jego żona Rozalinda świętowała, myśląc o pewnym śpiewaku... Nie zamierzała próżnować w alkowie. Jednak zanim udręczony małżonek przekroczył próg więzienia, to za namową przyjaciela – doktora Falkego, wybrał się na bal... Szybko okazało się, że to jedynie intryga kompana, który chciał zemścić się za pewien złośliwy żart, bowiem Eisenstein podczas ich ostatniej wspólnej biesiady zmusił pijanego druha do przejścia ulicami Wiednia w stroju nietoperza... Ten zniewagi nie wybaczył i postanowił się zrewanżować. Eisenstein myśląc o miłosnych podbojach nie spodziewał się, że na balu pojawi się jego małżonka w przebraniu węgierskiej księżnej... i pokojówka Adela, a także sam dyrektor więzienia... Dla zaostrzenia intrygi wszyscy występują incognito, co prowadzi do zabawnych zbiegów okoliczności.

Komizm sytuacyjny rodem z najlepszej komedii omyłek, zabawna gra słów, będąca zasługą genialnego przekładu Juliana Tuwima, wartka akcja i doskonałe aktorstwo – wszystko to sprawia, że bytomską „Zemstę nietoperza" ogląda się z prawdziwą przyjemnością. Elementy te to jednak tylko przystawki serwowane podczas muzycznej uczty. Wisienką na torcie i swoistą kropką nad „i" dopełniającą dzieło jest doskonała muzyka, która w wykonaniu orkiestry Opery Śląskiej pod dyrekcją Francka Chastrusse Colombiera koi duszę, porusza zmysły i zachwyca.
Wymagająca precyzji farsa została doprawiona szczyptą miłosnego qui pro quo. Humorystyczne, pikantne dialogi („– Czy markiz żonaty?" „– Tutaj nie. W domu – bardzo!"), doskonałe kreacje aktorskie, zapadające w pamięci arie, nucona przez wszystkich partia „Taki pan jak pan", ognista polka z drugiego aktu czy melodyjne kuplety Adeli i anturaż rodem z XIX-wiecznych, wiedeńskich salonów - „Zemsta nietoperza" Johanna Straussa syna to niekwestionowana królowa operetek!

Operetka uchodzi za sztukę radosną, zabawną, a przez to czasami umniejsza się jej znaczenie. O ile opera traktowana jest jako sztuka wielka, doniosła, poważna – po prostu ekskluzywna, o tyle operetka, czyli jej młodsza siostra, traktowana bywa nieco po macoszemu. Ma XVII-wieczną proweniencję, a powstała jako sztuka dla mas, w przeciwieństwie do wysublimowanej opery, tworzonej niegdyś dla elit. A jak jest dziś? W tej materii wiele się zmieniło. Opera przeżywa swoisty renesans, tymczasem operetki wystawia się coraz rzadziej. Miana gorszej siostry doczekała się niezasłużenie. Jak pokazuje bytomska realizacja „Zemsty nietoperza" sukces spektaklu drzemie nie tylko w perfekcyjnie zagranej muzyce, fenomenalnie odśpiewanych partiach solistów i chóru. Nie. Tu olbrzymi nacisk kładziony jest na syntezę śpiewu i umiejętności aktorskich. Nie wystarczy piękny głos i dobry słuch. Z uwagi na olbrzymią ilość partii mówionych, w przypadku tej operetki zdolności dramatyczne są nieodzowne, a tych artystom Opery Śląskiej nie można odmówić. Premierowa obsada jest szyta na miarę „Zemsty nietoperza".

A artyści? Trudno wskazać jedną najlepszą rolę. Wszyscy grają i śpiewają równo. Nie sposób wyobrazić sobie jednak „Zemsty nietoperza" bez Macieja Komandery (Gabriel Eisenstein) i Stanislava Kuflyuka (dr Falke). Gabriel von Eisenstein to lekkoduch, playboy, typowy bon vivant. Jest bogaty i przystojny, czym zaskarbia sobie uwielbienie kobiet. Nie próżnuje. Choć jest szczęśliwym mężem, jego wzrok często omiata powabne kształty płci przeciwnej. Maciej Komandera wypadł w tej roli rewelacyjnie. Jego Eisenstein jest pełnym klasy i humoru XIX-wiecznym jegomościem. Osobisty urok, modulacja głosu i gra aktorska sprawia, że tenor stworzył bohatera z krwi i kości.

Komediowy talent ujawnił także Stanislav Kuflyuk. Należy podkreślić, że to jeden z niewielu artystów premierowej obsady, który debiutował w „Zemście nietoperza", ale był to debiut doskonały. Lekkość, z jaką prowadził swoją postać przez meandry arystokratycznych intryg zasługuje na docenienie. Żartowniś, psotnik – natura dr Falkego chyba przypadła do gustu Kuflyukowi, który z pełną swobodą bawił się rolą. To jego kolejna ciekawa kreacja. To mistrz intrygi w pełnej krasie, który rozprawia się z przeciwnikiem w białych rękawiczkach.

Nie sposób nie wspomnieć także o pięknej Rozalindzie (Anna Wiśniewska-Schoppa), targanej sprzecznymi uczuciami oraz Adeli (Maria Rozynek-Banaszak), którą śmiało można określić mianem kobiety-dynamit. Jest iskierką, prawdziwym ognikiem, którego wszędzie pełno. Maria Rozynek-Banaszak, która wciela się w tę postać jest chyba najbardziej zaprawiona w operowych bojach, jeśli chodzi o kreację Adelki, ponieważ występowała już w tej roli cztery razy na czterech operowych scenach Polski. Jest i utalentowany śpiewak Alfred (Adam Sobierajski), kochanek Rozalindy, a także przezabawny dyrektor więzienia - Frank (Adam Woźniak). Co ciekawe, w bytomskiej „Zemście nietoperza" udany debiut w roli solistki zaliczyła także chórzystka Roksana Majchrowska, która wcieliła się w postać Idy. Prawdziwa zemsta nietoperza znajduje swój finał na balu u księcia Orłowskiego. W roli tej bryluje Anna Borucka, która wypadła fenomenalnie. Po raz kolejny udowodniła, że doskonale odnajduje się w męskiej roli. Przypomnijmy, że poprzednia męska rola w jej wykonaniu to detektyw Ramiro w „Rzekomej ogrodniczce - La finta gardiniera" Wolfganga Amadeusza Mozarta.

Scenografia Jana Bernasia przenosi nas do XIX-wiecznego Wiednia. Klimatyczne wnętrze dworku zamieszkiwanego przez Eisensteinów i kostiumy stworzone przez Jana Bernasia i Małgorzatę Słoniowską oddają realia życia dawnej arystokracji. Choć to na wskroś klasyczna realizacja operetki, to została nieco odświeżona. Nie brakuje tu intrygujących i nieco zaskakujących odniesień do współczesności. Pojawia się bowiem telefon, a arystokraci korzystają z Facebook'a i Twittera! W libretto wpleciono także intertekstualne nawiązania do typowo polskich wytworów popkultury, w tym święcącego ostatnio triumfy w telewizji publicznej disco polo. W warstwę wokalno-muzyczną umiejętnie wpleciono i inne zaskakujące utwory, które wywołują salwy śmiechu wśród publiczności. Sukces wznowienia tego popularnego tytułu zapewniła obecność Henryka Konwińskiego, dobrego ducha Opery Śląskiej, który czuwał zarówno nad reżyserią, jak i choreografią.

Publiczność pokochała „Zemstę nietoperza" od samego początku. Za sprawą maestrii Straussa operetka szybko podbiła serca melomanów na całym świecie i nic nie zapowiada, że miłość ta osłabnie. Nie inaczej będzie z bytomską wersją.



Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
29 stycznia 2020
Spektakle
Zemsta nietoperza