Zemsta nietoperza, czyli pyszna komedia omyłek

Czekaliśmy na nią długo, ale było warto. Stworzona z wielkim rozmachem i finezją inscenizacja słynnej operetki Johanna Straussa to jedna z najlepszych dotychczasowych realizacji przy Odeskiej.

Fenomenalnie zaśpiewane, pięknie zatańczone, pełne humoru widowisko w reżyserii Andrzeja Bubienia urzeka formą i przepychem. Opera i Filharmonia Podlaska wzbogaciła swój repertuar o operetkową klasykę, która powinna przypaść do gustu nie tylko wytrawnym melomanom.

"Zemsta nietoperza" ma świetną narrację muzyczną (orkiestra gra pod batutą Grzegorza Berniaka) oraz znakomite dialogi przetłumaczone przez Juliana Tuwima, które mimo upływu lat nie tracą na aktualności. Reżyser bardzo trafnie obsadził solistów - przynajmniej w premierowym przedstawieniu. Ewa Vesin jako Rozalinda zachwyca sceniczną gracją i znakomitym głosem. Świetnie prezentuje się energiczna Maria Rozynek-Banaszak w roli służącej Adeli. Ciekawym reżyserskim zabiegiem jest powierzenie roli ekscentrycznego księcia Orłowskiego solistkom. Anna Bernacka w tej kreacji jest tajemnicza i niezwykle intrygująca. Otacza się ludźmi-psami odzianymi w lateks i skóry. Wątków sadomasochistycznych jest tu znacznie więcej. Jednak palma pierwszeństwa w tej realizacji należy się panom. To oni są sprawcami całej intrygi i autorami najzabawniejszych powiedzonek. Gabriel Eisenstein (znakomity Tomasz Rak) i Dr Falke (równie atrakcyjny Arkadiusz Anyszka) bawią swoimi dialogami i rubasznym poczuciem humoru. Świetną kreację stworzył także Rafał Supiński - służący na balu u księcia Orłowskiego. Niczym smutny Pierrot przechadza się po scenie niezbyt zgrabnym krokiem, bezwiednie opuszczając głowę. Ta nieco zastygła postać dla wirujących na parkiecie par stanowi ciekawy kontrast. III akt przedstawienia bezdyskusyjnie należy do Ryszarda Dolińskiego - aktora Białostockiego Teatru Lalek - który z niebywałym wdziękiem wciela się w strażnika więzienia Froscha. Wydaje z siebie jakieś dźwięki, próbuje nawet tańczyć. Dość niezdarnie, bo jak sam przyznaje - "w życiu człowieka są takie chwile, kiedy problemem jest chodzenie". Ze swoją wierną towarzyszką piersiówką, z pełnym przekonaniem wygłasza swoje bon moty, które wywołują salwy śmiechu. Fabularnie "Zemsta nietoperza" to historia finansisty Eisensteina, który za spoliczkowanie urzędnika ma trafić na kilka dni do więzienia. Dr Falke namawia go by ostatni wieczór na wolności spędził na wystawnym balu. Eisenstein najpierw ze zbolałą miną opuszcza żonę Rosalindę, by za chwilę ochoczo ruszyć w tany. Tam zaleca się do węgierskiej księżnej, za maską której ukrywa się właśnie Rozalinda. Ta intryga to odwet Dr Falke'a za pamiętny bal, kiedy to Eisenstein zostawił śpiącego przyjaciela w przebraniu nietoperza. Prawdziwa komedia omyłek. Historia ta rozgrywa się w okazałej scenografii Pawła Dobrzyckiego. Secesyjny przepych, liczne zdobienia także w kostiumach zaprojektowanych przez Anitę Bojarską świetnie współgrają z wizualizacjami, które opracowała Maria Porzyc. Bardzo ważnym elementem tego widowiska jest choreografia, którą przygotował Jarosław Staniek. W II akcie - na balu u księcia Orłowskiego - nie zabrakło nawet elementów akrobatycznych. Zacne widowisko. Przy tej realizacji po raz kolejny chór prowadzony przez Violettę Bielecką zaprezentował się w pełnej krasie nie tylko głosowej, ale też ruchowej.



Anna Kopeć
Kurier Poranny online
31 grudnia 2016
Spektakle
Zemsta nietoperza