Zezowaty, niechlujny, źle ubrany
Po zapaleniu świateł widzowie zostają przeniesieni w samo serce jednego z najbardziej luksusowych hoteli w Nowym Jorku. Świetnie wykonana scenografia przez Wojciecha Stefaniaka oddaje klimat nieomylnego przepychu i splendoru lat 80-dziesiątych. Na scenę wchodzi czterdziestoletni Sherman (Bartłomiej Firlet)- zezowaty, niechlujny, źle ubrany.Powyciągany strój odzwierciedla jego zagubienie w obecnej sytuacji. Debiutujący pisarz nie jest gotowy na wymogi stawiane mu przez bezwzględną branżę wydawniczą. Z pomocą przychodzi mu wierny przyjaciel Matt (Grzegorz Daukszewicz). Posiada to wszystko, czego brakuje Shermanowi- charyzmę, jest przystojny i uwodzicielski.
Staje się jasne, że to właśnie Matt powinien podać się za autora książki ,,Gbur i drań" i przejąć na siebie obowiązek promocji dzieła.
W drugim akcie na scenie pojawia się Maggie (Marta Maria Wiśniewska), córka znanego krytyka literackiego i entuzjastka literacka. Przez większą część spektaklu występuje w bieliźnie. Jej rola została sprowadzona do głupiutkiej dwudziestolatki, której główną misją w życiu jest spanie z każdym dobrze zapowiadającym się pisarzem. Jej kolejnym celem staje się Matt. Ich relacja opiera się na motywie starym jak świat, im bardziej mężczyzna ją odrzuca, tym bardziej Maggie go chce.
W momencie kulminacyjnym dziewczyna dementuje plotkę, że sypia z każdym wybitnym pisarzem i dramatycznym głosem oświadcza widowni ,,pozory mylą". Starsze osoby są wyraźnie rozbawione. Natomiast młodsza część widowni żarty uznała za zwyczajnie obraźliwe. Podobnie było ze stereotypowym wątkiem ,,zboczeńca transwestyty". W pewnym momencie pojawiają się nawet żarty toaletowe, które widownia przyjmuje chłodno.
W spektaklu nie brakuje naprawdę śmiesznych momentów, które spotykają się z aprobatą całej widowni. Do wielkiego nieporozumienia dochodzi, kiedy Sherman obdarowuje swoją narzeczoną Nancy (Aleksandra Radwan) ogromnym, białym futrem Maggie. Na scenie wybucha wielki spór, a zewsząd słychać szczere odgłosy śmiechu.
Widzowie wyraźnie uaktywniają się podczas symulacji słynnego amerykańskiego talk-show. Na scenie rozświetla się napis ''Big applause", a widzowie energicznie klaszczą. Matt zadaje niewygodne pytania Shermanowi, a ten w blasku reflektorów jąka się, poci i wygląda na wyraźnie zakłopotanego.
''Pozory mylą" nie jest spektaklem dla wszystkich. Nie poleciłabym go młodszym osobom, wrażliwym na nie zawsze poprawnie politycznie żarty i spłycone role kobiece. Natomiast, jeśli poprawność polityczna nie jest dla Was istotna i nie przeszkadzają Wam niestosowne żarty na temat kobiet i gejów, a chcecie się po prostu pośmiać przy nieskomplikowanej fabule, jest to zdecydowanie spektakl dla Was.
Zuzanna Lepczak
Dziennik Teatralny Warszawa
25 listopada 2024