Zgniłe owoce kapitalizmu

W "Gronach gniewu" John Steinbeck uchwycił obraz społeczeństwa w momencie przejściowym - spokojne życie farmerów zostało przerwane przez kryzys ekonomiczny i ekologiczny. Paweł Wodziński przekonuje, że Europa osiemdziesiąt lat później stoi w obliczu podobnego problemu.

Po raz drugi w ostatnim czasie w bydgoskim Teatrze Polskim można zobaczyć spektakl, który komentuje współczesność poprzez odniesienie do obrazów z historii Stanów Zjednoczonych. W "Detroit. Historii ręki" duetu Janiczak-Rubin widzowie oglądali upadek amerykańskiego snu na przykładzie powolnego rozkładu niegdyś tętniącego życiem miasta. Grona gniewu pokazują Amerykę w czasach Wielkiego Kryzysu. Tym, co łączy obie pozycje repertuarowe, jest zaakcentowanie nieprzewidywalnych mechanizmów systemu kapitalistycznego. Jego wady nigdy nie zostały skutecznie wyeliminowane, co nadaje podniesionemu problemowi niezmienną aktualność.

Jak stwierdza Przemysław Wielgosz, redaktor naczelny "Le Monde diplomatique - edycji polskiej", kryzys stanowi "stan naturalny" kapitalizmu, przez co liczne zdania z powieści Steinbecka brzmią, jakby zostały napisane w ostatnich tygodniach, a nie w drugiej połowie lat trzydziestych. Materiał literacki jest wysokiej próby - książka została wyróżniona Nagrodą Pulitzera i była jedną z przyczyn otrzymania przez autora literackiej Nagrody Nobla (1962 r.), zaś adaptacja Franka Galatiego (Tony Award w 1990 r.) została z sukcesem wystawiona na Broadwayu. Rdzeniem fabuły jest historia rodziny Joadów i ich przebiegającej przez wieleset mil podróży do Kalifornii. Zmuszeni przez postępującą mechanizację rolnictwa, wykupywanie ziemi przez banki i skutki The Dust Bowl, czyli kilkuletniego okresu, kiedy to wyjątkowo częste burze piaskowe doprowadziły do trwałych zniszczeń na terenach rolnych w środkowej części USA, opuszczają rodzinne Sallisaw w Oklahomie i wyruszają w kierunku rzekomo obiecującego lepszy byt Zachodniego Wybrzeża. Równolegle w tle zostaje zarysowany obraz wzbogacających się poprzez wyzyskiwanie ciężkiej pracy migrantów ludzi korzystających z ich podyktowanej instynktem przetrwania desperacji.

Analogicznie do określenia filmowego, można myśleć o tym spektaklu jako o przykładzie teatru drogi, czego znakiem jest pełnowymiarowy stary pick-up - środek transportu Joadów. Podobną atrakcją jest stojący z boku sceny wentylator, który pozwala na proste, a zarazem efektowne przedstawienie burzy piaskowej i ulewnego deszczu. Podążając wiernie za narracją Steinbecka, przy pomocy prostych, realistycznych elementów scenografii (kilku cegieł, metalowego piecyka, paru namiotów, zbudowanych z kartonów zagród, drewnianych skrzynek) konstruowane są symbolicznie kolejne lokacje - Hooverville (założony przez zubożałych emigrantów obóz), rządowy ośrodek w okolicach Weedpatch czy pole zbioru owoców. Zmiany miejsca akcji odbywają się sukcesywnie i w sposób w pełni deziluzyjny - nie ma ściemnień świateł czy technicznych tricków; wszystko odbywa się na oczach widzów.

Wodziński wydobywa z powieści także dwa inne motywy. Pierwszy to krótkie, eseistyczne rozdziały, będące na przykład komentarzem na temat niemal mitycznego statusu słynnej Route 66 czy opisem doprowadzającego do tytułowego gniewu winobrania - przyjmują one formę monologów przy cichym akompaniamencie folkowych utworów. Drugim elementem są powracające jak leitmotiv rodzinne narady, podczas których wszyscy zbierają się w koło, i w kuckach rozprawiają na temat dalszej podróży.

Trudność w śledzeniu w takim układzie aktorów i licznych statystów (czy tym bardziej podczas scen toczących się wewnątrz namiotów) rozwiązano przez medium filmowe. Pomiędzy bohaterami przez prawie cały spektakl krąży kamerzysta i rejestrowany przez niego obraz wyświetlany jest na zawieszonym nad frontem sceny niewielkim, prostokątnym ekranie (drugi, większy ekran umieszczono z tyłu i są na nim wyświetlane portretujące opisywane czasy fotografie i teksty przybliżające poruszane problemy, np. wspomniane The Dust Bowl). Odbija się to na znacząco stonowanej grze aktorskiej, która w wyniku licznego wykorzystania zbliżeń często opiera się na samej mimice i intonacji czy na spojrzeniu w kamerę.

"Represje mają jedynie ten skutek, że wzmagają opór i jednoczą prześladowanych". Ten wyciągnięty z powieści fragment zdania brzmi budująco, zdaje się zapowiadać pozytywny finał. Wobec otwartej kompozycji zarówno literackiego pierwowzoru, jak i bydgoskiego spektaklu istnieje on jedynie potencjalnie - póki nieznosząca sprzeciwu Matka (charyzmatyczna Beata Bandurska) będzie tak konsekwentnie ratować rodzinę przed prawdopodobnie nieuchronnym rozpadem, póty jest nadzieja. Jednak losy setek tysięcy podobnych rodzin pozostają w sferze wyobraźni; ich możliwe konkretyzacje, choć o innej genezie, można obserwować w fali uchodźców, z którą musi się zmierzyć współczesna Europa.



Jan Karow
teatrakcje.pl
11 marca 2016
Spektakle
Grona gniewu