Zmontowali poezję z papieru

Za nami kolejny weekend spotkań teatralnych w ramach katowickiego LOT-u. Tym razem w sobotni wieczór wystąpił zespół Teatru "Montownia" z Warszawy w pantomimicznym przedstawieniu "Utwór sentymentalny na czterech aktorów" reżyserowanym przez Piotra Cieplaka. Spektakl niezwykły i magiczny w swej prostocie, emanujący tym, co współczesny teatr odrzucił - spokojem.

W zamkniętym świecie bez słów poruszają się cztery postaci. Każda z nich reprezentuje celowo przerysowany typ człowieka. Jest Pan Poduszka (Adam Krawczuk), którego stosunkowo najłatwiej określić – jego życie to ciągłe ścielenie i rozkładanie posłania, bezcelowe wyglądanie przez okno, bezsens opieki nad kaktusem, aż do momentu, gdy w jego życiu pojawia się pies, którym może się zaopiekować. Poznajemy również Kloszarda (Rafał Rutkowski) – człowieka, który żyje w podobnej nudzie i beznadziejnej cykliczności do momentu, gdy wyznaczy sobie cel strzelenia z łuku w jabłko. Codziennie obok Kloszarda przechodzi w drodze do pracy Szczurołap (Maciej Wierzbicki) – osobistość o podwójnym życiu, pozornie tak samo przewidywalny jak Pan Poduszka, w nocy jednak wymyka się z domu, aż wreszcie ginie w tajemniczych okolicznościach. Pomiędzy tą trójką postaci przemyka najbardziej tajemniczy Pan Przygoda (Marcin Perchuć), który sprawia wrażenie, jakby tylko na moment pojawiał się w tym zamkniętym świecie. Losy postaci wciąż krzyżuje ze sobą dziwny przypadek, działający w dzień i w nocy. Ktoś ginie, a ktoś się odnajduje. Bieda zamienia się w dostatek, a smutek w szczęście. Wszędzie jakieś małe cuda, tajemnice wpływające na niewytumaczalne zachowania postaci, historie bez końca. Ta osobliwa, zamknięta rzeczywistość czterech bohaterów zostaje ubrana w równie niezwykłą formę. 

Wielkie brawa dla autorki scenografii – Pauliny Czernek - która stworzyła papierową scenografię do tego spektaklu. Bez niej te sentymentalne historie czterech aktorów „Montowni” nie byłyby tym samym. Każdy rekwizyt ma tu swój urok – papierowy pies, ślimak, telefon, kaktus czy łóżko. Pomysłowa konstrukcja scenograficzna umożliwiająca wykonanie tak widowiskowych scen, jak ta z deszczem lub pożeraniem Szczurołapa przez monstrualnego szczura. Liczne korbki, sznurki, dźwignie poruszane przez aktorów, wprawiają w ruch ten papierowy świat. Świat ujęty w niewielką, sześcienną bryłę, w której wszystko dzieje się w sobie tylko wiadomym rytmie umownych wschodów i zachodów.  

Tą nostalgiczność w treści i infantylność w formie przełamuje muzyka w wykonaniu dwuosobowego zespołu SzaZa. Owy duet nie tylko towarzyszy przedstawieniu, ale również celnie je puentuje, nadając mu autoironii. Duet Szamburski/ Zakrocki nie tylko bawi się tym przedstawieniem, ale też powoduje, że widownia zaczyna się nim bawić. Przedziwne dźwięki, jakie wydobywają ci instrumentaliści, nieraz zupełnie nie przypominają tradycyjnego brzmienia skrzypiec i klarnetu. Muzyka tego przedstawienia ożywia te partie widowiska, do których już nie dociera ciało aktora. Współistnieje jednak znakomicie z całością, odpowiadając również za klimat przedstawienia. 

Przedstawienie Teatru „Montownia” to przypadek celnego dobrania składników teatralnych. To również przykład takiego skrojenia płaszczyzn, gdzie nie ma zgrzytów i każda się wzajemnie uzupełnia. Widać tu dobry pomysł reżyserski, pasję współpracujących z nim aktorów, talent plastyczny i muzyczny, a wszystko z wyczuciem i we właściwej ilości. Bez szoku, krzyku i hałasu powstało przedstawienie, które zapada w pamięć. Bez naruszania istniejących zasad moralnych zaistniał spektakl z przesłaniem. Bez monumentalnej i kosztownej scenografii Teatr „Montownia” dowiódł, że ze wszystkiego można wydobyć poezję.



Małgorzata Bryl-Sikorska
Dziennik Teatralny Katowice
14 lipca 2009