Znakomite libretto, atrakcyjna muzyka i... Andrzej Lampert

Potężna miłość, rywalizacja o rękę ukochanej, magiczny napój i tajemniczy spadek – najnowsza premiera Opery Śląskiej będzie spektakularna. W końcu to „Napój miłosny" Gaetano Donizettiego, czyli jedna z najpopularniejszych oper świata!

„Napój miłosny" to opera komiczna w dwóch aktach, która została skomponowana przez włoskiego kompozytora Gaetano Donizettiego. Muzyk stworzył niemalże 70 oper, ale największą sławę przyniosły mu m.in. „Anna Bolena", „Napój miłosny", „Don Pasquale", a spośród oper seria - „Lukrecja Borgia", „Maria Stuarda" oraz „Łucja z Lammermooru". Wspomniany tu już „Napój miłosny" powstawał w zawrotnym tempie. Kompozytor napisał tę operę w 1,5 miesiąca! Premiera odbyła się 12 maja 1832 roku w mediolańskim Teatro della Canobbiana, z kolei polska widownia mogła ją zobaczyć zaledwie sześć lat później w Teatrze Miejskim we Lwowie.

Pomimo tego, że od premiery minęło 187 lat o „Napoju miłosnym" nie zapomniano. Ba, jest on nawet jedną z najchętniej granych oper, a tenorowa aria Nemorino „Una furtiva lagrima" czy monolog Dulcamary „Udite, o rustici!" – bywają chętnie nucone przez melomanów. W Operze Śląskiej tytuł ten już pojawił, nawet trzykrotnie. Po raz pierwszy spektakl wystawiono 22 czerwca 1951 roku. Druga odsłona miała miejsce 30 stycznia 1983 roku, w 1994 tytuł ten wznowiono.

- Tytuł ten znajduje się wśród 20 najbardziej znanych i najczęściej granych utworów operowych świata - podkreśla Łukasz Goik, dyrektor Opery Śląskiej. - Realizatorzy podjęli trud przedstawienia opery Gaetano Donizettiego w taki sposób, aby w spektaklu mogła uczestniczyć publiczność od 10. aż do 100. roku życia. Myślę, że zadanie to zostało zrealizowane, ale to ocenią widzowie – dodaje.

„Napój miłosny", którego premiera będzie miała miejsce 14 grudnia w Operze Śląskiej, reżyseruje Karolina Sofulak, a kierownictwo muzyczne objął Franck Chastrusse Colombier. Natomiast choreografię stworzyła Monika Myśliwiec, a scenografię - Katarzyna Borkowska.

Akcja rozgrywa się około roku 1815. Opera opowiada o miłosnych perypetiach biednego wieśniaka Nemorina i pięknej Adiny, której rękę zamierza zdobyć przebojowy żołnierz Belcore. Młodzieniec starając się o jej względy postanawia uciec się do podstępu i kupić od wędrownego znachora Dulcamary tytułowy, magiczny napój miłosny... Kiedy jeden nie przynosi zamierzonego efektu, postanawia kupić drugi. Aby zdobyć na niego pieniądze, chce zaciągnąć się do wojska. Na przeszkodzie staje jednak Adina. Co ciekawe, historia Nemorina przypomina losy kompozytora, który także uniknął wcielenia do wojska dzięki interwencji Marii Pezzoli-Grattaroli, wielbicielki jego muzyki. - To opera o miłości. Młody chłopak - Nemorino - jest nieszczęśliwie zakochany w swojej szefowej Adinie i cały świat śmieje się z niego, bo jest naiwny, prostoduszny i nadmiernie szczery. Z biegiem czasu dojrzewa i sam zdaje sobie sprawę z tego, że wszystkie cechy, które inni uznają za jego wady, tak naprawdę są jego siłą – wyjaśnia Karolina Sofulak, reżyser. To jej pierwsza współpraca z Operą Śląską w Bytomiu, jednakże w swoim życiorysie ma już projekt realizowany wspólnie z Franckiem Chastruss'e Colombierem, kierownikiem muzycznym Opery Śląskiej, który o najnowszej realizacji mówi tak: - „Napój miłosny" to opera o miłości i opera, w której miłość triumfuje. Biedny Nemorino wydał cały swój majątek na eliksir mając nadzieję, że to pomoże mu oczarować piękną Adinę - podkreśla kierownik muzyczny Franck Chastrusse Colombier. – Kiedy w końcu znajduje się w jego ramionach, to wcale nie dzięki magicznemu napojowi (który w rzeczywistości jest winem Bordeaux), ale po prostu dlatego, że zrozumiała, iż go kocha.

Donizetti zadedykował tę operę wszystkim kobietom Mediolanu. Momenty bardzo poruszające, liryczne, mieszają się tutaj z komediowymi gagami. Orkiestra w perfekcyjny sposób podkreśla zarówno momenty komiczne, jak i te romantyczne - dodaje.

W spektaklu możemy doszukać się wielu intertekstualnych nawiązań zarówno do dzieł literackich, jak i filmowych. Przygotowując spektakl reżyserka czerpała inspiracje m.in. z kina Wesa Andersona, a w szczególności z filmu „Grand Budapest Hotel". - Są opery, które - mówiąc obrazowo - wołają o to, żeby je umiejscowić we współczesnym świecie, a ich przekaz wciąż jest bezpośrednio aktualny w kontekście społecznym, politycznym czy religijnym – przyznaje Karolina Sofulak, reżyserka „Napoju miłosnego". - Są też wśród oper eskapistyczne baśnie, które potrzebują jedynie odświeżonego wdzianka, ale działają na nas najlepiej w otoczce szeroko pojętej „przeszłości" – opowieści, które zdają się zaczynać od „byli sobie kiedyś...". Takim dziełem jest właśnie „Napój miłosny" – jedna z niewielu nadal zabawnych oper komicznych. Dla mnie jest to tytuł szczególnie atrakcyjny także ze względu na silną centralną postać kobiecą – dodaje. Nie brakuje tu także akcentów feministycznych.

Niewątpliwie postacią, o której mówi reżyserka jest Adina - przepiękna niewiasta, która zawróciła w głowie niejednemu mężczyźnie. To w niej kochają się Nemorino i Belcore.- Adina ma w sobie pewną dozę szaleństwa, ale też jest bardzo stanowcza. Wie, czego chce. Ma świadomość tego, co jej się podoba i bierze to od życia. Wiem, że sporo mogę z tej postaci, tej roli „wycisnąć" – podkreśla Adriana Ferfecka, czyli operowa Adina. - Adina jest frywolna, bardzo wyzwolona. Jeżeli chodzi o kwestie miłosne, to nie ma zasad. Zawsze kieruje się wyłącznie emocjami – wyjaśnia Gabriela Gołaszewska, która wcieli się w tę postać podczas premierowego spektaklu.

W roli Nemorina zobaczymy natomiast aż trzech śpiewaków: Andrzeja Lamperta, Tomasza Dziwisza i Adama Sobierajskiego. Premierowa odsłona „napoju miłosnego" należy jednak do pierwszego z nich, czyli Andrzeja Lamperta. Po obsypanej nagrodami operze „Romeo i Julia" oraz „Traviacie", przyszła kolej na „Napój miłosny". Jaki jest Nemorino, a więc jeden z głównych bohaterów ostatniej z wymienionych oper? – Sam ma o osobie niezbyt pochlebne zdanie. Myśli, że jest prostym chłopakiem, idiotą i nie jest zdolny do kochania. Szybko okazuje się, że rzeczywistość wygląda inaczej. Posiada w sobie niesamowite pokłady miłości i chce tym uczuciem obdarzyć ukochaną – zdradza Andrzej Lampert. Dodaje też, że przygotowania do najnowszej premiery Opery Śląskiej przebiegały w jego przypadku nieco chaotycznie. – W ostatnim czasie miałem mnóstwo różnorodnych zajęć w wielu częściach Polski, a nawet Europy. Jednakże w każdej wolne chwili starałem się przyjeżdżać do Bytomia, ponieważ bardzo zależało mi na dobrym przygotowaniu do roli – podkreśla śpiewak. Przyznaje także, że współpraca z panią reżyser, Karoliną Sofulak przebiegała wzorcowo. – Reżyserka miała swoją ustaloną wizę tego spektaklu, która zgadzała się z naszą koncepcją. Dużo też rozmawialiśmy i dochodziliśmy do wspólnych rozwiązań – dodaje Lampert. Śpiewak wyjaśnia też, że operę charakteryzuje znakomicie napisane libretto, które zostało okraszone porywającą i atrakcyjną muzyką. - Będzie radośniej w przekazie, żywiołowo w muzyce. Oczywiście, opera bel canto dla śpiewaka to wyzwanie. Wspomnę tutaj tylko o legato, czyli rodzaju artykulacji, który wymaga od muzyka płynnego łączenia dźwięków, „przelewania" ich jeden w drugi, co całościowo ma stworzyć jedną piękną frazę. Sporo takich fragmentów w „Napoju", na przykład słynna tenorowa aria „Una furtiva lagrima" – wyjaśnia tenor.

Z kolei w rolę przebojowego Belcore wciela się Stanisłav Kuflyuk. Bohater ten nieco namiesza w sprawach miłosnych Nemorina i Adiny. – Nie wiem czy to ja namieszam, czy może raczej Nemorino lub Adina. To ocenią widzowie – śmieje się Stanisłav Kuflyuk. - Mój bohater jest bardzo męski. To żołnierz, dla którego nie ma rzeczy niemożliwych do wykonania. Zawsze podbija każde miasto, kraj, ale i serca niewiast. A tutaj troszeczkę się zdziwił i sprawy nie poszły po jego myśli, ponieważ Adina oddała serce innemu – dodaje.

W spektaklu nie zabraknie także tańca. - Przygotowania sprawiły mi wyjątkową radość, także dlatego, że jest to opera buffo. To, co z mojego punktu widzenia, jako choreografa, było bardzo ważne i przyniosło mi ogromną satysfakcję, to fakt, że pracowałam nie tylko z solistami, ale i z chórem, który okazał się bardzo ruchowo i tanecznie uzdolniony. Wszyscy byli bardzo zaangażowani w pracę – przyznaje Monika Myśliwiec, choreograf. Balet Opery Śląskiej jest międzynarodowy, ponieważ zespół tworzą tancerze pochodzący z różnych zakątków świata. Jak się z nimi współpracowało? – Uważam, że to fantastycznie, że w Operze Śląskiej są tancerze pochodzący z różnych stron świata. Praca z takim zespołem jest bardzo inspirująca. Obsada baletu w „Napoju miłosnym" jest niewielka, ponieważ występują tu zaledwie dwie osoby, ale myślę, że znacząco wpływają na odbiór spektaklu – podkreśla choreograf.

Przyglądając się próbie można spodziewać się, że to kolejna realizacja Opery Śląskiej, która zdobędzie wiele cennych nagród. Czy jest też szansa na kolejną Złotą Maskę? – Trudno mi wyrokować. Spektakl będzie oceniała publiczność i komisja Złotych Masek. Nasi artyści i realizatorzy pracowali bardzo ciężko i mam nadzieje, że zostanie to docenione – przyznaje skromnie Łukasz Goik, a my trzymamy kciuki za kolejny sukces bytomskiego teatru!



Magdalena Mikrut-Majeranek
Dziennik Teatralny Katowice
14 grudnia 2019
Spektakle
Napój miłosny
Portrety
Karolina Sofulak