Żużlowcy samobójcy, życie po śmierci, kosmopolityczny Turek

Festiwal R@Port jest już na półmetku. Na razie obyło się bez wielkich olśnień. Każda z konkursowych propozycji opowiada o współczesnym świecie inaczej. Niekoniecznie jednak ciekawie.

Festiwal otworzył pokaz spektaklu "Szwoleżerowie" Teatru Polskiego w Bydgoszczy, wyreżyserowanego przez Jana Klatę. Klata przywołuje samobójstwa kilku znanych polskich żużlowców. Na przykładzie speedwaya ukazuje ciemną stronę życia sportowców: nieustającą presję wyniku, zaniedbywanie życia osobistego, brak prywatności. Reżyser nie może się zdecydować, jak tę historię opowiedzieć: czy groteską i kiczem, którymi od lat biegle się posługuje, czy może zupełnie serio, bo sportowy sukces często ma cenę, o jakiej kibice nie mają pojęcia. W efekcie najlepiej wypadają bydgoscy aktorzy i mocne rockowe brzmienia grających na żywo Polish Hammers.

Tomasz Man w spektaklu według własnej sztuki "EU" Teatru Śląskiego z Katowic kreśli z kolei obraz Europejczyka. Nie doczekamy się tu jednak odkrywczej syntezy współczesnych mieszkańców naszego kontynentu - Europejczyka interesuje własna kariera i seks. Jego związek jest nieudany, a on sam nie ma czasu być szczęśliwym, bo ciągle goni za tym, czego nie ma. W swoim stylu Man w usta bohaterów wkłada relacje sprawozdawcze z ich mało udanego życia. W umownej scenografii, która mieści się w kilku walizkach wyróżniają się obie aktorki Anna Kadulska i Monika Radziwon (udaną, "wcieleniową" grą aktorską) i jeden z ich scenicznych partnerów, Andrzej Dopierała (poważnymi problemami z dykcją).

Z kolei Paweł Demirski w duecie z reżyserką Moniką Strzępką kontynuuje swoją opowieść o realiach neoliberalnych w spektaklu "Był sobie Andrzej, Andrzej, Andrzej i Andrzej". Tym razem jedno z ulubionych pytań Demirskiego "na co idą nasze podatki?" zastąpione jest zajadłą krytyką wszystkiego. Po fascynacji dyskursem neoliberalnym przyszła ponura refleksja, że bunt wobec mechanizmów kierujących gospodarką i przede wszystkim kulturą nie ma właściwie sensu. Artyści są bezsilni, ich głos trafia w próżnię.

Punktem wyjścia do spektaklu jest kontrowersyjna impresja Demirskiego na temat śmierci i pogrzebu Andrzeja Wajdy, obnażająca pustosłowie, lans i zdeprawowanie elit. Obrywa się wszelkiej maści klakierom, w każdej możliwej sytuacji szukających sposobu do wypromowania się, dostaje się zblazowanemu środowisku artystowskiemu, krytykom teatralnym, politykom i oczywiście samemu Wajdzie wraz z jego przyjaciółmi.Stolicy obrywa się za nabrzmiały egocentryzm, prowincji za to, że godzi się ze stereotypem prowincji, a widzom za to, że pozostają biernymi widzami.

I chociaż bardzo dobry zespół Teatru im. Szaniawskiego z Wałbrzycha robi wszystko, by litania skarg i zażaleń Demirskiego i Strzępki brzmiała wiarygodnie, mam wrażenie, że tym razem jeden z najciekawszych teatralnych duetów w naszym kraju zapędził się w kozi róg. Frustracja sytuacją kultury w naszym kraju kończy się smutną puentą, że wszystko będzie takie samo jak dotąd, a kultura polska w dalszym ciągu składać się będzie z pomnikowych postaci-symboli. "Żywą" kulturą nikt się nie interesuje. Zestaw oczywistych prawd wydaje się zamknięciem neoliberalnego cyklu (od "Śmierci podatnika" Teatru Polskiego we Wrocławiu począwszy, przez wałbrzyskie "Diamenty to węgiel, który wziął się do roboty" i najlepszą w tym nurcie "Operę gospodarczą dla ładnych pań i zamożnych panów" Teatru im. Kochanowskiego w Opolu). To jak dotąd mimo wszystko najciekawsza z propozycji R@Portu.

Bardzo solidny spektakl zaprezentowali artyści ze Starego Teatru w Krakowie. "Czekając na Turka" w reż. Mikołaja Grabowskiego to gorzko-słodka, pełna sentymentalnej tkliwości opowieść o zmianach ustrojowych, na które starsze pokolenie nie potrafi i nie chce się załapać - lękając się "nowego", kurczowo trzyma się tradycji. Reżyser proponuje teatr kontemplacyjny, nieco staroświecki, oparty na bardzo dobrym aktorskim rzemiośle. Pokaz aktorskiego kunsztu dał Jan Peszek, dzielnie wspierany przez Iwonę Bielską i pomysłowy, barwny chór starców (Zbigniew W. Kaleta, Jacek Romanowski, Wiktor Loga-Skarczewski).



Łukasz Rudziński
trojmiasto.pl
25 listopada 2011