Życie przerwane

„Ginczanka. Przepis na prostotę życia" to teatralna opowieść o tragicznych losach poetki, która zdążyła wydać tylko jeden tomik wierszy, zanim jej życie wpadło w bezlitosne żarna historii.

Opowieść o Zuzannie Ginczance ma w sobie coś z greckiej tragedii. Losy młodej i pięknej heroiny przenika ambicja i fatum. W międzywojennej Warszawie postrzegana jako kobieta o wspaniałej, ale „egzotycznej" urodzie, która mówi z obcym, wschodnim akcentem. Żydowskie korzenie poetki stały się powodem bezczelnych zniewag padających ze strony polskich środowisk nacjonalistycznych. To swoiste fatum inności rodzące się w ksenofobicznie zaciśniętej pięści i ogłuszających okrzykach tłumu. W takiej konstelacji „Przepis na prostotę życia" (to tytuł jednego z wierszy Ginczanki) spotyka się z mniej lub bardziej beznadziejnymi przeszkodami jakie tworzą głupota, nienawiść i zbrodnicza ideologia.

Scenografia autorstwa Anny Kaczmarskiej jest skromna – niewielki ekran, na którym wyświetlane są zdjęcia, krzesło, dwie parasolki fotograficzne po bokach. W takim otoczeniu Agnieszka Przepiórska wciela się w Zuzannę Ginczankę i prezentuje typowo biograficzną opowieść, która zaczyna się oczywiście od daty i miejsca urodzenia, losów rodziców, szkolnych przygód. Potem jest wyjazd do Warszawy, kolejne sukcesy mącone coraz większą liczbą przeciwności. Założenie spektaklu jest nieskomplikowane, ale między innymi dzięki dobremu tekstowi dramatycznemu autorstwa Piotra Rowickiego oraz przekonującej grze aktorki spektakl za pomocą prostych środków ekspresji przenika do widza.

Jak każda opowieść – czy to teatralna, czy literacka – spektakl wyreżyserowany przez Annę Gryszkównę nie jest całkowicie obiektywny i prezentowany jest przy użyciu pewnych założeń. Biografia Ginczanki przedstawiona została przez twórców nie tylko w perspektywie feministycznej (chociaż ta zdaje się dominować), ale również postkolonialnej. Poetka grana przez Przepiórską mierzyć się musi nie tylko z antysemityzmem polskich nacjonalistów krzyczących „Żydzi na Madagaskar!", ale również z patriarchalną strukturą instytucji kultury. Redaktor Wiadomości Literackich Mieczysław Grydzewski został przedstawiony jako obrzydliwy dziad, który chciałby wykorzystać seksualnie młodą pisarkę o „egzotycznej" urodzie. Ona zaś walczy o odnalezienie swojego głosu, który uwolniłby kobiece ciało z drobnomieszczańskiej pruderii, bigoteryjnego tabu i męskiej władzy. Poprzez stwarzanie niezależnego języka, poprzez swoje wiersze, które operują sensualnym szczegółem i ożywczą bezpośredniością stara się poetka zrealizować apologię kobiecej cielesności. „Wolno nam już wiedzieć, że mamy ciepłe piersi / prócz eterycznych dusz" – napisała Ginczanka w wierszu zatytułowanym „Bunt piętnastolatek", który wysłała z Równego do Juliana Tuwima.

Patriarchalna i kolonialna przemoc jest ilustrowana w monodramie przez czarno-białe zdjęcia pojawiające się na ekranie ustawionym na środku sceny. Fotografie bokserów mogące świadczyć o swoistym kulcie siły i kanonie przedstawienia męskiego ciała zestawione są z wizerunkami czarnoskórych mężczyzn. Międzywojenny świat jest pełny nietolerancji i nienawiści do tego, co inne – pojawią się getta ławkowe, hasła „Żydzi na Madagaskar!" wykrzykiwane są na ulicach Warszawy i nikt nie myśli o wyzysku, który spowija piękny zapach zamorskich przypraw w sklepie kolonialnym.

Międzywojenną mozaikę obyczajów, polityki i codziennego życia rozbija w drobny mak druga wojna światowej. Opowieść na scenie oscyluje wokół ukrywania się poetki we Lwowie, potem w Krakowie, wokół jej lęku i bezsilności. Przepiórska czyta wiersz „Non omnis moriar" Ginczanki, w którym podmiot zwraca się do donosicielki Chominowej. Brzmi ten utwór tragicznie, a zarazem stanowi dowód talentu poetyckiego. Koniec życia bohaterki to koniec spektaklu. Mroczne widmo reżimów i masowych mordów, które wisiało nad międzywojennymi miastami Polski spada z całą siłą i rozrywa pociskami ciepłe ciało poetki, która stoi przy murze aresztu na Montelupich w Krakowie.

Spektakl Gryszkówny to świadectwo przedstawione na scenie w sposób prosty i przekonujący. Głos Ginczanki mógł znów zabrzmieć w czytanych przez aktorkę utworach poetki.



Michał Cierzniak
Dziennik Teatralny Trójmiasto
6 lutego 2021
Portrety
Anna Gryszkówna