Życie to ordynarna rzecz

Drugim tegorocznym dyplomem studentów IV roku PWSFTviT jest spektakl zrealizowany na podstawie "Czajki" Antoniego Czechowa. W "Dramacie powiatowego performera" wyreżyserowanym przez Piotra Kruszczyńskiego młodzi aktorzy mieli okazję zmierzyć się z klasycznym repertuarem. Twórcom udało się wydobyć z tekstu niepowtarzalną atmosferę czechowowskiej prowincji, na której rozgrywa się dramat - nieodwzajemniona miłość przeplata się z artystycznym niespełnieniem tworząc mieszankę wybuchową

Konstanty Trieplew (Mateusz Znaniecki) doskonale wie, czym jest życie w cieniu gwiazdy - jego matką jest podziwiana, piękna aktorka Irina Nikołajewna Arkadina (Magdalena Woźniak), która zmysłowością i powabem przewyższa wszystkie znajdujące się w jej otoczeniu młode dziewczęta. Jej romans z pisarzem Borysem Aleksiejewiczem Trigorinem (Krystian Modzelewska) dla syna jest podwójnie bolesny - mężczyzna odbiera mu matkę, o której uwagę syn nieustannie zabiega oraz jest spełnionym zawodowo literatem, Konstanty natomiast nie potrafi napisać niczego wartościowego. Jednak to dopiero wierzchołek góry lodowej zbudowanej z frustracji, niespełnienia, zawiści i rozgoryczenia bohaterów. Wszyscy spotykają się w domu Piotra Nikołajewicza Sorina (Bartłomiej Błaszczyński), w którym rozgrywa się akcja. Z czasem okazuje się, że aby poprawnie funkcjonować trzeba zapomnieć o młodzieńczych miłościach i podjąć racjonalne decyzje, które nieodłącznie wiążą się z rezygnacją z marzeń i ambitnych planów. Siostrzeńca gospodarza, zmagającego się z twórczą niemocą Konstantego ubóstwia Masza (Katarzyna Bagniewska), jednak odrzucona przez obiekt swoich uczuć wychodzi za mąż za człowieka, którego nie kocha - ma z nim dziecko, którym się nie zajmuje. Syn pięknej aktorki od najmłodszych lat jest zakochany w Ninie Zariecznej (Katarzyna Kowalczuk), o której względy nie potrafił zawalczyć. To ona po latach mówi mu, że życie polega na wytrwałym znoszeniu cierpienia. Opowiadana historia nie pozostawia żadnej nadziei. O szczęście trzeba walczyć wszelkimi dostępnymi środkami, a i to nie daje żadnej gwarancji, że uda nam się osiągnąć cel. Na drodze do spełnienia stoi zazwyczaj drugi człowiek.

W przedstawieniu nie zabrakło ironii i elementów komediowych - w wystawianej w domu wuja Piotra sztuce autorstwa Konstantego Nina wychodzi na scenę w wojskowym płaszczu i masce gazowej, która zamiast tragizmu budzi śmieszność obnażając mankamenty utworu. Iskrzące w ciemności oczy szatana przybierają postać dwóch czerwonych, rzuconych na ziemię rowerowych światełek. Obserwujemy także przemianę bohaterów, która nie wzbudza już uśmiechu - Masza z chodzącej w glanach i mrocznych ubraniach młodej dekadentki przeistacza się w sfrustrowaną żonę, Piotr Nikołajewicz ma coraz większe kłopoty z poruszaniem się, czas nie oszczędza także pozostałych bohaterów. Historia toczy się w scenografii złożonej z kilku krzeseł, stolika i półprzezroczystej materii, która oddziela widzów od przestrzeni gry. Ściana salonu, w którym rozgrywa się akcja pokryta jest tandetną tapetą, naprzeciw widowni znajdują się wychodzące na podwórze okna, przez które niejednokrotnie wyglądają bohaterowie. Przez jedno z nich wejdzie do salonu Nina, by odbyć ostateczną rozmowę z Konstantym, uświadomić mu skalę jego błędów. Aktorom, którzy często wchodzą i wychodzą znajdującymi się z prawej strony drzwiami wykrzykując swoje kwestie zza kulis, udało się oddać ducha tekstu Czechowa - doskonale pokazali stopniowe popadanie człowieka w marazm, utratę chęci podejmowania jakichkolwiek działań. Śpiewana przez wszystkich bohaterów finałowa piosenka pokazuje świat ludzi uśpionych, którzy kołyszą się dryfując w stronę nieuchronnego końca. Pogrążone w letargu postaci czekają na niego z utęsknieniem, bo „życie to ordynarna rzecz”.

Na szczególne wyróżnienie zasługuje kreujący rolę Piotra Sorina Bartłomiej Błaszczyński - aktor doskonale zagrał połamanego reumatyzmem 63-latka, który pomimo niezrealizowania wielu życiowych celów (nigdy się nie ożenił, nie zrobił też wielkiej kariery) zachowuje optymizm pozostając jedynym bohaterem, który nie pogrążył się w otchłani własnych porażek. Doskonale dobrana została muzyka oraz kostiumy - oba elementy pomogły oddać nastrój dramatu Czechowa. Prostota rozwiązań inscenizacyjnych idzie w parze z zaangażowaniem aktorów sprawiając, że spektakl Piotra Kruszczyńskiego, będący niezwykle rzetelną inscenizacją tekstu rosyjskiego klasyka, ogląda się z przyjemnością.



Olga Ptak
Dziennik Teatralny Łódź
19 listopada 2010