Życie to wielopoziomowa iluzja

Czy to przypadkowe, że na polsko-niemieckim projekcie słyszymy muzykę z serialu "Stawka większa niż życie"? Zamiast tak dobrze znanego i oswojonego Hansa Klossa, szpiega w mundurze Abwehry, dostrzegamy biegnącą w szpilkach kobietę w blond-peruce i ze swastyką na ramieniu. A może spotkaliście gdzieś na scenie piętnastominutową rozmowę o wielkich wcieleniach Piotra Adamczyka: ile Chopina w Janie Pawle II?

Takie rzeczy tylko u nas, jednak zamiast dyskusji nad stołem usłanym butelkami polskiej wódki, w rękach pojawiają się znane marki whisky. Europejskiej różnorodności nie brakuje od samego początku.

SALE

Myślałam, że nie zobaczę w ogóle żywego aktora na scenie. Wciąż wpatrujemy się w błyszczący napis „sale” na którym wyświetlany jest zapis video zza kulis. Choć jesteśmy w teatrze czujemy się jak widzowie w kinie. Jak to? Teatr to też bujda i kłamstwo? To wyprzedaż utartych konwencji, aktorstwa i kolejnych kontrowersji, które już nie szokują. Widzowie, którzy kupili bilet, żeby się odchamić w modnym teatrze musieli się oburzać: teatr także funkcjonuje w kapitalizmie, rządzi się tymi samymi prawami co każda inna gałąź sztuki: jest na sprzedaż i musi walczyć o swoje obroty. To taki sam fałsz, jak wszędzie.

LIVE

A jednak! Doczekaliśmy się: ktoś wypadł zza zasłony, ktoś inny zdarł drugą odsłaniając scenę. Zamigotał czerwony neon: LIVE. Pozornie wystarczył ten jeden ruch, by pokazać prawdziwe życie. Ale reżyser bawi się z nami dalej, wciąż pozostajemy w teatrze w teatrze. Postacie na scenie otwarcie mówią, że są aktorami, co więcej: szukają zagubionego Czaru, który pozwoli im na bycie przekonywującym i niezapomnianym. Publiczność, reżyser i aktorzy – wszyscy gramy teraz w otwarte karty, odsłaniamy zasady zabawy, w którą bawią się kulturalni światli ludzie, buntownicy przeciwko współczesnemu porządkowi. A jednocześnie wszyscy pozostajemy na swoich miejscach: siedzimy w wygodnych fotelach, a po drugiej stronie: aktor świadomy swej roli. To wielopoziomowa iluzja. Życie to wielopoziomowa iluzja.

LIVE FOR SALE

„Ragazzo dell\' Europa” to wielowątkowa opowieść. Nie dostrzegamy tutaj harmonijnej fabuły, w zamian za to można jednak odnaleźć wiele odwołań do zjawisk kapitalistycznej, neoliberalnej codzienności. Sposobem na opisanie świata, w którym żyjemy, są rozważania na temat teatru, relacji aktor-widz. Za pomocą autoironii bohaterów szukamy wraz z nimi istoty aktorstwa. Szukamy zagubionego Czaru, który staje się niemal czymś mitycznym, kwintesencją dobrej gry. Jesteśmy jednocześnie kimś w rodzaju świadka i intruza. Podglądamy życie aktorów na wielkim ekranie śledząc ich zwyczajne spotkanie i dyskusje niczym w programie reality show. Słyszymy o ich poświęceniu i wątpliwościach, powołaniu, jakim jest aktorstwo, a z drugiej strony widzimy bardzo silnie zarysowaną na początku symboliczną postać anty-przykładu: filmowego Piotra Adamczyka, wytworu polskiej kultury.

Widz mimowolnie nabiera dystansu do tego, co dzieje się na scenie. Niczemu nie można dziś wierzyć. Akcja jest poprowadzona w ten sposób, iż ma się wrażenie, że to improwizacja, swobodna rozmowa. (Na wyróżnienie zasługuje wyjątkowo organiczna gra całej obsady!) Na taką ocenę ma wpływ alternatywny język, jakim posługują się aktorzy oraz, zapewne, szybko opróżniane przez nich butelki alkoholu. To teatralny eksperyment „live”, na żywo, tuż przed nosem publiczności. Nie ma tu jednak mowy o pomyłkach, to kolejne dobrze zagrane złudzenie, ponieważ każdy szczegół jest dopięty na ostatni guzik: każda scena szybko wykonywanej sekwencji pomiędzy aktorami jest dokładnie ustalona: kamerzysta po raz kolejny kręci na scenie identyczny fragment, który każdy mógł już zobaczyć w trailerze „Ragazzo dell\'Europe” w internecie. I będzie go powtarzać jeszcze wielokrotnie w taki sam sposób.

„Live” i „sale” są jak słowa klucze w naszej rzeczywistości. Niemal wszystko jest na sprzedaż; co sezon atakują nas czerwone „sale” z witryn sklepów, nawet w tych małych osiedlowych sklepikach coraz trudniej spotkać polską „wyprzedaż”. Taka jest moda, taki jest lajf. „Live” jest teraz bardziej aktualny niż „życie”, internacjonalny, a przez to i zrozumiały. Nie przez przypadek „Ragazzo dell\'Europa” to produkcja polsko – niemiecka: czuć w nim ducha epoki, którą możemy postrzegać jako mieszankę kultur spakowaną w komercyjną reklamówką. Znajdzie się tu miejsce i na swastykę, i na Jana Pawła II.

CZAR

Być może zastosowanie kamery w teatrze nie jest już nowatorskie, ale w tej sztuce- jak najbardziej uzasadnione. Oglądamy relację „na żywo”, jednak nie mamy wyboru, na czym chcemy się skupić, otrzymujemy tylko gotowe zbliżenia i zaznaczenie akcentów. Takie ujęcie ogranicza naszą wolność. Pokazuje, że na podstawie tego samego mechanizmu funkcjonują filmy, telewizja, internet...- coś, z czym żyjemy na co dzień. Pomimo odrealnionej estetyki: konwencji filmu, błyszczących cekinów i neonów, to spektakl brutalnie osadzony w realiach współczesnego świata. Widz przez cały czas trwania irytuje się konstrukcją zasłaniającą aktorów (przecież po to tu przyszedł!), chce ją odsłonić i zobaczyć Prawdę. Ale tak się nigdy nie dzieje.

Czar to słowo, które organizuje całą akcję. Cudotwórcza rzecz, do której dąży się za wszelką cenę, obiera się za cel życia. Dla aktora tym najwyższym sensem może być czar, ale dla innych bardzo często: pieniądze, sukces, sława, a potem...-spokój. Jednak René Pollesch kładzie nacisk na jeszcze jedno znaczenie: „Staramy się sprzedać to, czego nie możemy sobie wypracować”. Urok jest przecież nieuchwytnym zjawiskiem, albo się go ma, albo nie, jest jak talent, który trzeba posiadać od początku. A w teatrze „Ragazzo dell\'Europa” nie ma granic, absurdalnie próbuje się sprzedawać cząstkę siebie, niematerialną. Teatr to „gówno”, to MUZEUM, mające sztywne reguły, ścieżki zwiedzania, stałe eksponaty zakurzone na półkach. Wciąż nieaktualne.

To nie tylko artystyczny, lecz także polityczny manifest, oburzenie na kapitalistycznie ład, który opiera się znowu na tym, co możemy sobie wypracować: „pieniądze, które są niczym”. Dlatego z całej historii wynika ponura, acz prosta konkluzja: „Wszystko jest gównem”. Opada głowa, opadają ręce i opada kurtyna.



Alicja Brudło
ksiazeizebrak.pl
30 grudnia 2010
Teatry
TR Warszawa