Żywioły
Kilka dziewczyn idzie do lasu. Jedna z nich, Tituba, śpiewa (świetna rola Sylwii Góry - Weber) zachrypniętym, mrocznym głosem. Pozostałe tańczą, piją wódkę, krzyczą. Rozkręca się impreza. Czy rzeczywiście piły też krew? Czy rzeczywiście wywoływały duchy? Czy rzeczywiście zdjęły ubrania i tańczyły nago? Czy rzeczywiście przywoływały szatana?Nie wiadomo. Wiadomo natomiast, że kiedy pastor Parris (w tej roli Robert Ninkiewicz) sprowadza do miasteczka egzorcystę (Cezary Rybiński) i wytoczona zostaje sprawa sądowa (w roli sędziego świetny Piotr Domalewski), to okazuje się, że za przyznającymi się do kontaktów z siłami nieczystymi dziewczętami stoi być może porzucona Abigail (Katarzyna Dałek), że pastor Parris walczy z diabłem, ponieważ chce wzmocnić swój osłabiony autorytet, a sędziemu bardziej zależy na własnej ambicji niż na skazywanych dziesiątkami na śmierć mieszkańcach Salem. Ze ludzie przyznają się do posłuszeństwa diabłu, ponieważ chcę uniknąć śmierci.
Podłoga sceny (autorem świetnej scenografii jest Maciej Chojnacki)cała pokryta jest ziemią. Znad sceny kapie woda. W jednej z ostatnich cen spektaklu w metalowej beczce płonie ogień. Żywioły. Tradycyjnie wyobrażano sobie, że świat składa się właśnie z nich. Ale jest jeszcze jeden żywioł: żywioł ludzkich instynktów i emocji. To on zapala dziewczyny w lesie. To on nakręca proces sądowy, polowanie na czarownice. Tak jak tamte, żywioł ludzkich emocji jest nieobliczalny, pierwotny. Kiedy Tituba, przywódczyni dziewcząt śpiewa: " I wanna do bad things with you / I wanna do real bad things with you" to rozumiemy, że siła zła to ludzki instynkt, jest pierwotna jak ziemia i woda. Nie trzeba do tego szatana.
Gaston Bachelard, jeden z najwybitniejszych krytyków literackich XX wieku, pisze: "W istocie jakiś opad nieszczęścia spływa z nieba na wody, opad astrologiczny, jakaś gęsta, uparta materia, niesiona przez promienie jak określona fizyczna choroba. Ten opad- tak, jak to bywa przy procesach alchemicznych - barwi wodę odcieniami powszechnej troski i łez. Z wody tych wszystkich jezior, tych wszystkich mokradeł czyni wodę - macierz ludzkiej troski , materię melancholii." Takie jest znaczenie wody w spektaklu Nalepy. Przepaja go melancholia, z jaką patrzymy na ludzkie kłamstwa i słabości.
Oskarżeni o satanizm przyznają się, chcąc uniknąć kary. Czy przyzna się również John Proctor (w tej roli bardzo dobry Mirosław Baka)? W ostatniej scenie już gotów jest poddać się, jednak gdy ma oskarżyć innych, zaczyna walczyć. Ostatecznie wybiera honor, śmierć, lojalność. Dobro zwycięża. Nie wszystko stracone.
Adam Nalepa, reżyser gdańskiego spektaklu po raz kolejny udowodnił, że jest świetnym inscenizatorem. Co chwila ktoś śpiewa, coś jeździ, coś gaśnie albo się zapala. Pełen ciekawych pomysłów spektakl. Trzeba też wspomnieć o muzyce Marcina Mirowskiego. Kompozytor obecny jest na scenie i przy fortepianie akompaniuje aktorom. Jeden instrument, ale muzyka bogata. Cały zespół - Magdalena Boć, Małgorzata Brajner, Monika Chomicka - Szymaniak, Mirosław Baka, Jarosław Tyrański, Krystyna Łubieńska, Zofia Nather, Anna Kaszuba, Maciej Szemiel, Cezary Rybiński, Robert Ninkiewicz, Krzysztof Matuszewski, Piotr Domalewski, Mirosław Baka, Katarzyna Z. Michalska, Katarzyna Kaźmierczak, Sylwia Góra - Weber, Katarzyna Dałek - gra równo i dobrze, na skrajnych emocjach. Trzeba szczególnie wspomnieć o dwóch rolach: roli sędziego Piotra Domalewskiego i roli Gilesa Coreya Jarosława Trańskiego. Domalewski - gładki, ułożony - pod twarzą ładnego chłopca skrywa ambicję, która bez chwili wahania wydaje dziesiątki śmiertelnych wyroków. Mówi spokojnie, , a jest przekonującym despotą. Jarosław Tyrański jest wspaniały w swoim rozedrganiu: całe jego ciało bezustannie żyje, porusza się bez chwili przerwy szarpane emocjami.
Świetne przedstawienie. Zobaczyć trzeba.
Marcin Grota
www.teatromiasto.pl
18 maja 2013